Zwyczajne szczęście
Jest taki cytat nieznanego autora: Szczęście nie polega na tym, aby dostawać to czego się chce, ale żeby doceniać to co się ma (oryginał: Happiness is not having what you want. It is appreciating what you have). I trochę o tym jest ten film.
Szczególnie kiedy tak trudno znaleźć filmy optymistyczne, mówiące o rzeczach ważnych bez dramatu w tle, „Zwyczajne szczęście” w lekki sposób zwraca uwagę na codzienne sprawy. Uzmysławia, że budowanie relacji nie polega na odpalaniu fajerwerków od wielkiego dzwona, aby kogoś mile zaskoczyć i coś mu/jej wynagrodzić. Bliskość budujemy poprzez małe gesty każdego dnia, poprzez bycie uważnym na potrzeby i słowa drugiej osoby.
Bohaterem filmu jest chaotyczny Paolo, który codziennie od lat ryzykuje życiem, przejeżdżając przez to samo skrzyżowanie na swoim skuterze. Jego szczęście nie trwa jednak wiecznie. Pewnego dnia mężczyzna zostaje potrącony przez samochód i umiera. Z powodu błędu administracyjnego w zaświatach, otrzymuje dodatkowe 92 minuty życia. Dostaje szansę od losu i zastanawia się, jak najlepiej spędzić ostatnie chwile na Ziemi.
Pełna absurdu i humoru opowieść o poszukiwaniu sensu życia. Główny bohater filmu w reżyserii wielokrotnie wyróżnianego na festiwalach filmowych Danielle Luchettiego (Nasze życie) odkrywa, co naprawdę kształtuje nasze codzienne życie, nasze relacje i to kim naprawdę jesteśmy.