Prawda Ci wszystko wynagrodzi
…czyli sekret macierzyńskich zmagań.
Już się nauczyłam, że w macierzyństwie wiele rzeczy mnie zaskoczy. Wiem, że nie raz się przekonam, że nic nie wiem, ani o świecie, ani o sobie. Wiem, że uraduje mnie mnóstwo wydarzeń, o których bym nie przypuszczała, że znajdą się w departamencie radości i że polecą łzy kiedy się tego najmniej spodziewam. Ale ostatnio rewelacja jedna taka „ciocia”, objawiła mi tajemnicę, którą podobno znają nieliczni. Tajemnicę rozwiązującą większość napotkanych na drodze rodzica trudności i bolączek.
Otóż którejś przepięknej niedzieli, kiedy moja córeczka spała sobie słodko w wózku, ja też przysnęłam na ławce w parku, z jedną ręką na ramie wózka, z drugą podtrzymującą ciężko opadającą we śnie brodę. Wybudziło mnie lekkie muśnięcie po policzku. Pani „ciocia” usiadła koło mnie i powiedziała ciepłym szeptem: „Pomyślałam, że Cię obudzę kochanie, bo zmarzniesz.” Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, bo faktycznie zimno i mogłabym wstać przewiana i z obolałą szyją. Pani „ciocia” wstała, spojrzała na mnie, potem na śpiącą Gajkę i rzuciła na dowidzenia tym magicznym stwierdzeniem: „Jak to dobrze, że uśmiech dziecka wynagradza wszystko”. Uśmiechnęła się z pobłażaniem i odeszła w zamgloną już dal parku.
Słyszeliście to? No przecież! Niech Gajka się budzi i szybko uśmiecha! Jak ja mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Przecież uśmiech mojego dziecka ma takie moce! Wyspać się może za mnie, może posprzątać i zorganizować cały tydzień. Ten jeden uśmiech słodki, ma przecież moc taką, że zabiera całe pokłady poczucia odpowiedzialności i obowiązku. On rozpuszcza trudności każdej codziennej decyzji, rozwiewa zmęczenie i znika wszystko co utrudnia poruszanie się na tej różowej matczynej chmurce. No przecież!
Ja wiem, że Pani „ciocia” powiedziała to z myślą, że mi jakoś ulży i wiem też, że ten uśmiech faktycznie potrafi wiele. Leczy, ale jednak nie wszystko i tylko na chwilkę, a cała reszta nadal czeka w kolejce, żeby się ujawnić jak ten uśmiech zniknie z horyzontu. Cała reszta nie znika na zawsze i ten uśmiech na pewno wszystkiego nie wynagradza.
„Uśmiech dziecka Ci wszystko wynagrodzi” i inne takie stwierdzenia typu: „Ciesz się, że zdrowe i nie narzekaj”„Jesteś zmęczona? Dobrze, ża masz tylko jedno dziecko, pomyśl jak mają inni z dwójką”, „Przecież ona jest taka słodka”
I wpiszcie sobie tu cokolwiek chcecie. Te niby mające, nas Mamy, zdania, pocieszyć tak naprawdę na dłuższą metę mogą drążyć mini ścieżkę do ogromnych wyrzutów sumienia i poczucia winy. Za tymi zdaniami siedzi mały potworek, szepczący Ci w gorszych momentach, że nie masz prawa, że nie powinnaś, że nie wypada, bo przecież to dziecko, ten uśmiech, to zdrowie, ta słodycz, wszystko rekompensuje.
Powiem bardzo po amerykańsku, że to jest zwykły bullshit (nieprawda, mówiąc łagodniej) . Przynajmniej u mnie. Ja nadal muszę się wyspać, zrobić coś dla siebie, mieć trochę czasu wolnego i odciążyć swoje ciało i umysł od nieprzerwanej pracy jaką jest bycie rodzicem. Pozwolenie sobie na czucie wszystkiego co w danym momencie ze mną się dzieje, bez prób zmieniania tego stanu. Danie sobie miejsca na bezsilność, czy zwykły gorszy dzień, godzinę. Uznanie swojego zmęczenia z najcudniej śmiejącym się dzieckiem przede mną, to jest coś co mi rekompensuje wszystko. Bycie w zgodzie ze sobą, z tym co czuje, bez udowadniania sobie, że powinno być jakoś inaczej.
To jest ten magiczny lek. To jest ta tajemnica, która jak tak sobie zasiądzie w komórkach, potrafi podarować ogromną ulgę.
Przeczytaj też inne felietony Marii Konarowskiej: Widmo weekendu, Świetnie sobie radzisz, Mamo