Małżeńska randka to stan umysłu
Gdy masz dwadzieścia kilka lat i zero dzieci na stanie, to niemal każde wyjście z ukochaną osobą urasta do kategorii randki wywołując motylki w brzuchu i przyspieszone bicie serca.
Natomiast po kilkunastu latach małżeństwa i trójce dzieci na obu karkach, świadomość, że wiemy o sobie wszystko…. W najlepszym wypadku nie wywołuje już niczego.
Sytuacji na pewno nie poprawia fakt, że rano trzeba wstać do pracy, a w domu zawsze jest tyle do zrobienia, że nie wiadomo gdzie najpierw włożyć ręce. Dodatkowo zmęczenie trwającą już prawie rok pandemią i nowe zdalne życie wytresowały nas, że największą ekscytacją miesiąca są nowe premiery na Netflixie.
A przecież jeszcze nie tak dawno, na samą myśl o wspólnym spotkaniu z ukochaną osobą, gęsia skórka pokrywała całe nasze ciało, a fantazje o kolejnych chwilach razem, nie pozwalały się skupić na niczym pożytecznym.
Jeśli też zastanawiasz się, kiedy to wszystko minęło, a tym szarosmutnym opisem codzienności udało mi się wywołać w Tobie pewną tęsknotę za słowem „randka”, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość.
Możesz to zmienić.
Możesz znów chodzić na randki. I to nawet wtedy, jeśli wszystkie lokale na mieście są zamknięte i nawet jeśli nie masz z kim zostawić dzieci.
Bo małżeńska randka to stan umysłu 😉
Możesz ją zorganizować w domu, gdy małe dzieci akurat śpią, a jeśli stać Cię na luksus, że Twoje starszaki zostają już same, to wieczorne zniknięcie na godzinny spacer z grzanym winem w kubkach termicznych, zrobi robotę.
I choć o małżeńskich randkach można by napisać opasły poradnik, to na początek potrzebujesz trzech rzeczy:
Plan
Mając dzieci, nie zawsze stać nas na spontaniczność. Ale na szczęście, małżeńska randka jest dojrzała. Nie potrzebuje tanich sztuczek, natomiast bardzo dobrze wpływa na nią świadomość, że dzieci są bezpieczne i że nie trzeba się o nie martwić.
Zaplanuj zatem randkę wieczorem… w domu. Może to być kolacja przy świecach i Wasze ulubione danie z czasów dawnych randek lub coś ekstra, na co od dawna mieliście ochotę.
I zaproś na nią swoją drugą połówkę z wyprzedzeniem. Niech wie, że coś się dzieje.
Cierpliwość
Jeśli mgnienie oka, w którym rutyna zastąpiła ekscytację, zaskoczyło Was mocniej niż zima drogowców, to nie zdziw się, jeśli pomysł randkowania spotka się z początku z większym niedowierzaniem niż z entuzjazmem.
Nie zdziw się także, jeśli podczas romantycznej kolacji Twój partner będzie co rusz wspominać o dzieciach lub o pracy, zamiast skupić się na Was.
To nie jego wina.
Zmiany potrzebują czasu. I cierpliwości.
A jak mówi starożytny Hymn o Miłości:
„Miłość cierpliwa jest…”
Zacznij od siebie
Dzieci są świetną wymówką. Można na nie zwalić wszystko – także to, że przez nie nie możemy okazywać sobie miłości. Nasza druga połówka też się do tego nadaje – no bo przecież się nie stara. Dlatego, jeśli chcesz by motylki i gęsią skórka, kiedyś do Was wróciły, to nie czekaj na innych, ale weź sprawy w swoje ręce.
I to dosłownie.
Chwyć telefon i zamiast wysyłać wiadomość z pytaniem czy kupi chleb, bo dzieci są głodne, spytaj, co ma na sobie, a po czasie dodaj, że z chęcią byś niej/niego to zdjął, zaraz po najbliższej randce.
Do dzieła 🙂