Śmieszniutcy mężczyźni
Korpo w centrum kraju. Młody, dynamiczny zespół właśnie delektuje się owocowymi czwartkami z pupilem i grą w piłkarzyki. Rozmowy dryfują od mytingów i dedlajnów, po życie osobiste poszczególnych pracowników. Ot, Sandra zapisała się na kurs norweskiego, dziecko Joli ząbkuje, a Agata… cóż, Agata ma śmieszniutkiego męża. Śmieszniutcy mężowe i partnerzy są perłą kobiecych anegdotek. Korporacyjnym odpowiednikiem żartu z chłopem przebranym za babę, kończącego się puentą „a wtedy on zamienił się w ogóra”.
– Wiecie, co wczoraj zrobił Piotrek? – zaczyna Agata. – Nie miałam czasu, bo usypiałam dziecko, więc poleciłam mu zrobić pranie. I wiecie, jak to się skończyło? Wrzucił białe z kolorowym, ustawił na dziewięćdziesiąt stopni, a na koniec zalał domestosem, bo nie wiedział, gdzie mamy proszek!
Kilka osób chichocze. Ale śmieszniutki ten Piotrek.
Przyjęło się, że dorośli mężczyźni, który nie potrafią wykonać zwykłych, codziennych obowiązków, są zabawni. Nie „zabawni z lekkim odcieniem żenady”, raczej rozczulająco zabawni. Takie myślenie jest zakorzenione w Polsce od dekad. Pamiętacie może lekturę z podstawówki „Oto jest Kasia”? Jako małe dzieci czytałyśmy scenę, w której ojciec tytułowej Kasi nie potrafi poradzić sobie z podstawowymi domowymi czynnościami, no i oczywiście, to było śmieszne. Taki gag sytuacyjny – dorosły facet nie umie umyć naczyń, rozstawia więc je po podłodze i czeka na cud. W postaci kobiety, która to zrobi za niego.
U podstawy braku partnerstwa w wielu dzisiejszych związkach stoi właśnie takie przekonanie. Jesteś kobietą i uczysz się od dziecka, że od mężczyzn nie można wiele wymagać, jeśli chodzi o wkład w życie rodzinne. Jednakże to samo w sobie szybko prowadziłoby do frustracji. W końcu na Ciebie spada większość obowiązków, a patrząc na wszystko z boku, pełnosprawny, neurotypowy człowiek, który nie umie zrobić prania, nie nadaje się do stworzenia z kimś rodziny.
Dlatego też mężczyźni są śmieszniutcy. Łatwiej znieść brak wsparcia partnera, jeśli sytuacja zmutuje w żart, który można opowiedzieć znajomym i współpracownikom. Jeśli zacznie się przyjmować kryteria obowiązujące przy ocenie działań pięcioletniego dziecka. Bałagani, myli proszek z płynem do mycia naczyń, nie wie, jak włączyć zmywarkę? Cóż, to dziecko. Albo śmieszniutki mężczyzna.
Moglibyśmy w końcu przestać udawać, że jest tak śmieszniutko. Owszem, istnieją zabawne anegdoty – każdy może się na czymś nie znać, o czymś zapomnieć, mieć chwilę nieuwagi, zrobić coś głupiego. Ale w pewnym momencie każdy powinien wyrosnąć z bycia śmieszniutkim obiektem żartów przy kawie i uświadomić sobie, że na końcu pozostaje jedynie stos prania przeżartego domestosem oraz osoba, która musi to wszystko ogarnąć.