Urlop rodzicielski: zyski i straty
Co zyskujesz, a co tracisz, idąc na urlop rodzicielski? Warto zrobić taki rachunek, zanim zdecydujecie się na długie miesiące zostać z dzieckiem.Nie mam wątpliwości: lista zysków i strat u każdego rodzica będzie inna. Może jednak moje zestawienie będzie dla kogoś maleńką pomocą? Powstało w grudniu, po pięciu miesiącach urlopu. Jest szczere, niczego nie upiększałem. Bo i po co?
Co tracisz?
1. Pieniądze.
Jeśli idziesz na urlop rodzicielski, dostajesz tylko część dochodów. Ja jestem na 80 proc. Jest też inna opcja: można przez pierwsze sześć tygodni dostawać 100 proc. pensji, a potem jedynie 60 proc. Wybrałem pierwsze rozwiązanie.
2. Czas.
Spokojnie, bez linczu, proszę. „Strata” czasu w tym wypadku oznacza tylko tyle, że zostając z dzieckiem, całe godziny spędzasz na czekaniu w różnych miejscach, na dochodzenie/dojeżdżanie w te miejsca, na załatwianie różnych spraw. Dlatego zawsze w torbie przy wózku warto mieć ze sobą książkę albo w telefonie audiobooka.
2. Znajomych.
Urlop rodzicielski – czy tego chcesz czy nie – oznacza, że na jego czas naprawdę zmieniają ci się priorytety. Nie utrzymasz wszystkich znajomości, które miałaś/miałeś przez narodzinami dziecka. Albo inaczej: może i utrzymasz wszystkie, ale niektóre osłabną. Oczywiście mam nadzieję, że u Was będzie inaczej! Aha! Spokojnie: prawdziwi przyjaciele zostaną – po prostu przeczekają, ile trzeba, w opcji stand by.
3. Orientację w czasie.
Nie robię sobie jaj. Gdyby nie telefon i żona, nie wiedziałbym, jaki mamy dzień i datę. Każdy dzień jest do siebie podobny, każdy jest pracowitą sobotą. Tak jest u mnie.
4. Zainteresowanie wieloma sprawami.
Urlop rodzicielski weryfikuje Twoje zainteresowania. Nagle okazuje się, że polityka nie jest taka ważna i wymagająca codziennej uwagi. Za to zauważasz u siebie pasję gotowania, pieczenia albo miłość do „wózek walking” (taka odmiana nordic walking).
5. Poczucie, że jesteś niezastąpiony w pracy.
Jeśli jesteś pracoholikiem, urlop rodzicielski znakomicie Cię wyleczy z tej przypadłości. Po kilku tygodniach zrozumiesz, że firma bez ciebie nie zawaliła się, jesteś do zastąpienia i… spoko. Nie ma w tym nic złego.
6. Część życia towarzyskiego.
Nie dramatyzuję, nie robię z siebie ofiary. Ale bycie na urlopie rodzicielskim mocno ogranicza możliwość wyjść, imprezowania, bywania. Cały czas – z wózkiem – staramy się wychodzić do restauracji, odwiedzać różne miejsca (gdzie da się wjechać z młodą w karocy). Ale jeśli co weekend szaleliście po nocach, zaliczaliście kinowe premiery, a w teatrze szatniarka mówiła wam po imieniu, to… czeka was zmiana. Uwaga: wiele ograniczeń da się, oczywiście, przeskoczyć. Ale do klubu z wózkiem nie pójdziecie.
Co zyskujesz?
1. Czas.
A mówiłem, żeby nie linczować? Jeśli trafi się Wam dziecko-anioł, które lubi spać i spacerować, zyskacie codziennie kilka godzin na spanie, czytanie, pisanie. U mnie ten bilans jest na plus.
2. Znajomych.
Ha! Znowu niespodzianka, co? Dzieciaci ciągną do dzieciatych. Nagle okaże się, że mówisz „cześć” nowym ludziom, gadacie na spacerach, mijacie się w parku z wózkami. Nie musi być z tego przyjaźń na całe życie, ale jest z kim ponarzekać na nocne pobudki, wymienić informacje o kupach i nowych deserkach (Pozdro, Robert!).
3. Orientację w terenie.
Podczas spacerów zszedłem dosłownie całe swoje miasto. A dzięki wizytom u specjalistów, odwiedziliśmy kilka innych. W życiu się tyle nie naspacerowałem. Mógłbym być przewodnikiem! Z zamkniętymi oczami jestem też w stanie powiedzieć, gdzie jest park, bezpieczne przejście, parking, gdzie wyładuję wózek czy które miejsca omijać (hałasujące psy, spaliny, pijaczkowie).
4. To coś.
Najważniejsze na koniec: urlop rodzicielski to żaden urlop. To – najczęściej – harówka. Ale da Wam niezwykłe wspomnienia, niezwykłą bliskość z dzieckiem, najlepsze momenty. Poznacie siebie od nowa. Zdobędziecie umiejętności, o które byście siebie nie podejrzewali, dokonacie rzeczy, których nigdy nie zapomnicie. Nauczycie się rozpoznawać 34 rodzaje uśmiechów swojego dziecka i 67 rodzajów płaczu. Zostaniecie mistrzami powiatu w przewijaniu, ekspertami ds. żywienia i fizjoterapeutami-amatorami. I – przysięgam – choć wiele razy będziecie w myślach przeklinać „po co był wam ten urlop”, to tak na serio -Nigdy nie będziecie żałować tej decyzji!
Przeczytaj też: Niezbędnik ojca na urlopie rodzicielskim i Tata na macierzyńskim, to jest możliwe