Podział urlopu rodzicielskiego to inwestycja w szczęśliwą rodzinę
Szczęście rodzinne jako podstawową wartość i cel życia, wskazuje od wielu lat zdecydowanie większość, bo 89% Polaków (źródło: CBOS, 2019). Tylko jak zadbać o to szczęście rodzinne? Czy chcieć to móc? Otóż tak! Pomoże w tym podział urlopów rodzicielskich.
Karolina Andrian z Fundacji Share the Care rozmawia z Moniką i Staszkiem, małżeństwem pracującym w firmie Philip Morris International jak podział urlopu rodzicielskiego (i to dwukrotnie) wpłynął na ich rodzinę – wzajemne zrozumienie, równowagę, jakość relacji między wszystkimi domownikami.
Moniko, Staszku, na początku przedstawcie proszę waszą ogólną sytuację rodzinną.
Monika: Jesteśmy małżeństwem, które posiada trójkę dzieci – dziewczynki w wieku szkolnym, przedszkolnym oraz żłobkowym. Dwukrotnie podzieliliśmy się urlopem rodzicielskim. Było to możliwe przy drugiej i trzeciej córce. Wówczas podzieliliśmy się po równo opieką nad dzieckiem – każde z nas wzięło pół roku. Ponadto, skorzystaliśmy z otrzymanych w pracy dodatkowych przywilejów związanych z rodzicielstwem.
Czyja to była inicjatywa?
Monika: Pomysł pojawił się w trakcie ciąży z drugą córką. Wówczas wchodziły nowe przepisy i oboje byliśmy zainteresowani skorzystaniem z nich. Staszek bardzo ochoczo do tego podszedł. Ja początkowo też, choć przyznam, że w miarę zbliżania się terminu porodu ja zmieniłam zdanie i starałam się nakłonić męża, by jednak został w pracy. Hormony młodej mamy robiły wtedy swoje. Nie obawiałam się, że Staszek sobie nie poradzi. Po prostu odczuwałam dużą potrzebę bycia z moim dzieckiem, stąd próba wycofania się z pierwotnego planu. Ostatecznie jednak podzieliliśmy się tym urlopem. I to była bardzo dobra decyzja, dlatego przy kolejnym dziecku, powtórzyliśmy ten schemat.
Staszek: Wyraźnie czułem, że jestem takim samym rodzicem, jak moja żona. Dlatego uważałem, że obowiązki i przywileje związane z narodzinami naszego dziecka powinniśmy podzielić między siebie równo.
Z pewnością duże znaczenie miało dla nas bardzo pozytywne nastawienie naszego pracodawcy oraz mojego zespołu. Nikt nie starał się mnie zniechęcać, a wręcz przeciwnie – koledzy i koleżanki mnie wspierali.
Nie bałeś się tego urlopu?
Staszek: Do tego urlopu i przerwy w pracy przygotowałem się już wcześniej i odrobiłem tę lekcję zarówno pod względem psychicznym, jaki fizycznym 😉 Nie było mowy, abym zmienił zdanie. Ja naprawdę czekałem na ten moment.
A na co tak konkretnie czekałeś Staszku?
Staszek: No jak to na co?! Choćby na co najmniej dwie cudowne drzemki mojej córeczki!
Hahaha! I wszystko jasne! Wydało się! Czy według Ciebie, dzielenie się urlopem wiąże się raczej z kosztami czy przyjemnościami?
Staszek: Jedno i drugie. Ja akurat patrzyłem przez pryzmat osobistych korzyści. Mogłem poświęcić czas dla mojej córki, nie tracąc wynagrodzenia. Ponadto, o czym już wspomniałem, mogłem się zdrzemnąć razem z dzieckiem.
To przejdźmy teraz do innego aspektu – karmienia piersią. Czy to nie stanowiło dla was wyzwania? Z doświadczenia wiem, że jest to drugi po finansach argument podawany przy dyskusji o dzieleniu się urlopem.
Monika: A to ciekawe. U nas nie było z tym żadnego problemu. Podczas pobytu Staszka w domu ja utrzymałam karmienie piersią – karmiłam córkę przed pójściem do pracy, po powrocie oraz w nocy.
Ciekawi mnie skąd pomysł, aby ten sam scenariusz powtórzyć przy Waszym trzecim dziecku?
My po prostu znaliśmy już ten mechanizm. U nas się sprawdził, daliśmy radę. To było po prostu naturalne posunięcie przy kolejnym dziecku.
Moniko, powrócę jeszcze do wątku dotyczącego hormonów. Powiedz mi proszę, jak się czułaś na początku gdy wróciłaś do pracy a Staszek został z maluszkiem w domu?
No cóż, przyznam, że przez pierwsze kilka dni faktycznie było mi psychicznie bardzo ciężko. Po prostu tęskniłam za moim dzieckiem. Zajęło mi tydzień, aby przyzwyczaić się do nowej sytuacji. W końcu jednak dostrzegłam jak dużo korzyści czerpię z pobytu w pracy. Doceniłam to, że mogę przebywać w towarzystwie dorosłych, spokojnie wypić kawę i porozmawiać.
Przejdźmy wobec tego do Waszego pracodawcy. Pracujecie w tej samej firmie – Philip Morris International, w tym samym dziale, ale w różnych zespołach. W firmie działa program Happy Parents, który niedawno wzbogacono o nowe przywileje. Po pierwsze tata korzystający z urlopu rodzicielskiego otrzymuje przez 8 tygodni dopłatę do 100% wynagrodzenia. Poza tym, w pierwszym miesiącu po powrocie do pracy otrzymuje się 100% wynagrodzenia za 50% czasu pracy. Czy to się zgadza?
Monika: Dokładnie. Mama wraca do pracy, pracuje na pół etatu, a dzięki obowiązującej godzinie na karmienie, jest w biurze 3 h, zaś otrzymuje 100% pensji! Tu wybrzmiewają dwie kluczowe kwestie: po pierwsze pieniądze, a po drugie – możliwość łagodnego przejścia z trybu domu do trybu pracy. I taki delikatny powrót jest na miarę złota, zwłaszcza po dłuższej nieobecności. Gdy się wraca, to człowiek stoi przed podwójnym wyzwaniem: musi poznać jak działa biuro, co jest aktualnie na tapecie oraz przyzwyczaić się do nowego trybu dnia. Takie podejście pozwoliło nam osobiście łagodnie opracować logistykę. Trójka dzieci w trzech miejscach (żłobek, przedszkole, szkoła) i w dodatku pandemia i zdalna nauka – to nie lada wyzwania!
To dopytam jeszcze o kwestie finansowe. Pieniądze są podnoszone na pierwszym miejscu jako czynnik powodujący, że mężczyźni nie decydują się, aby zostać w domu z dzieckiem. Jak to u Was wyglądało?
Oczywiście, że ten aspekt i u nas się pojawił w dyskusji. Ale wcześniej oszczędzaliśmy i doszliśmy się do wniosku, że damy radę. Wspólnie zdecydowaliśmy, aby zainwestować w … rodzicielstwo. Dzięki temu każde z nas spędziło dużo czasu z dziećmi. Skorzystali na tym wszyscy. Cieszymy się, że ten pierwszy kluczowy okres w życiu dziecka był udziałem i mamy i taty.
Brzmi wspaniale! To na sam koniec podzielcie się proszę, ale każdy indywidualnie, korzyściami jakie wynieśliście z podzielenia się urlopem rodzicielskim.
Monika: Po pierwsze udowodnienie sobie, że nie tylko mama może zostać sama z małym dzieckiem i poradzić sobie z opieką nad nim. To się przydało później, kiedy podejmowałam decyzję o spotkaniu towarzyskim z koleżankami czy wyjeździe służbowym. W takich sytuacjach byłam spokojna o dzieci. Wiedziałam, że nie muszę angażować osób trzecich.
Staszek: A ja z kolei miałem okazję poczuć się takim 100% tatą! Dzięki temu, że spędzałem z dziećmi cały dzień wyspecjalizowałem się w opiece nad nimi. Zyskałem też czas na moje hobby, którym jest bieganie. Zainwestowałem nawet w specjalny wózek, dzięki któremu mogłem połączyć moją pasję z opieką nad dzieckiem. Gdy malutka drzemała w wózku, ja po prostu oddawałem się bieganiu 😊
Kończąc już naszą ciekawą rozmowę nie mogę nie zapytać o to, jak ten podział urlopu wpłynął na Wasz związek?
Staszek: Ja zdecydowanie muszę stwierdzić, że to właśnie nasza świetna relacja pozwoliła podjąć nam taką decyzję i powtórzyć te działanie po raz drugi.
Hmm. To jest doprawdy interesujące ujęcie. Czyli to jednak profil pary ma wpływ na taką decyzję? Liczymy na to, że ten 1% ojców korzystających z urlopu rodzicielskiego wzrośnie. Mamy nadzieję, że dzięki programowi Happy Parents pojawi się 2% mężczyzn.
Staszek: Pewnie będzie więcej podań o urlop rodzicielski ze strony mężczyzn, ale nie skokowo więcej. To na pewno wymaga ogromnej zmiany mentalnej, wzrostu świadomości.
Dziękuję Wam bardzo za szczerą rozmowę!
Przeczytaj również: Sposób na rodzicielski