Przemoc ekonomiczna
W Polsce coraz częściej mówi się o przemocy ekonomicznej. Co ciekawe, zdarza się ona nie tylko w domach, w których brakuje pieniędzy czy w takich, które byśmy określili jako dysfunkcyjne. Dotyka ona częściej kobiet niż mężczyzn, pochodzących z zamożnych domów czy będących w związkach, w których na pozór niczego nie powinno brakować. Zaczyna się niewinnie. Dwoje ludzi poznaje się i biorą ślub. Na początku umawiają się, że to mężczyzna będzie pracował, a kobieta zostanie w domu i zajmie się wychowywaniem dzieci. Jak będzie później – czas pokaże. Przychodzi na świat drugie, a czasem nawet trzecie dziecko. Kobieta wypada z rynku zawodowego na kilka lat. Skupia swoją uwagę na domowych obowiązkach, mąż na pracy i z czasem zaczynają się od siebie oddalać. Ona zmęczona wychowywaniem dzieci i powiększającą się ilością obowiązków domowych. On pochłonięty pracą coraz rzadziej porusza kwestie wspólnych finansów, w konsekwencji sam zaczyna podejmować decyzje dotyczące inwestowania ich pieniędzy. Ona przecież i tak tego nie zrozumie, nie zna się na tym. Kobieta na samą myśl, że ma pójść do męża i kolejny raz prosić się o pieniądze na codzienne zakupy dostaje gęsiej skórki. Każdorazowe tłumaczenie się na co wydała i dlaczego tak dużo przyprawia ją o mdłości. Kolejne próby rozmowy na ten temat kończą się kłótnią, że jest niegospodarna bo wydaje za dużo. Chciałaby wrócić do pracy, do ludzi, do wspólnych rozmów, ale przecież słyszy, że to się nie opłaca bo i tak zarobi mniej niż musieliby wydać na nianię. Gdy dopytuje o jego zarobki słyszy, że nie powinno ją to obchodzić skoro na nic jej nie brakuje. Jest bezsilna i bez pomysłu na zmianę swojej obecnej sytuacji. Z czasem unika jakichkolwiek rozmów, które są poniżające i uwłaczające godności. Powoli, małymi kroczkami częściej mężczyzna uzależnia od siebie kobietę, która staje się ofiarą przemocy ekonomicznej. Takich sytuacji jest mnóstwo. Nie rzadko się zdarza, że kobieta sama musi później spłacać długi gdy nagle po niespodziewanej śmierci partnera okazuje się, że dokonał kilku nietrafionych inwestycji w ogóle z nią nie rozmawiając na ten temat.
Jakie są pierwsze symptomy przemocy ekonomicznej, które powinny wzbudzić nasz niepokój?
Po pierwsze wydzielanie pieniędzy na zakupy i wymaganie przedstawienia dowodów na ich pokrycie, po drugie inwestowanie wspólnych pieniędzy bez konsultacji ze swoją partnerką i podejmowanie samodzielnie decyzji inwestycyjnych i po trzecie utrudnianie czy wręcz uniemożliwianie jej powrotu na rynek pracy.
Można zapobiegać takim sytuacjom. Pierwszym krokiem zaraz po wspólnej rozmowie na temat wzajemnych oczekiwań na temat podziału obowiązków (o którym pisałam tutaj) może być na przykład podział urlopu rodzicielskiego wraz z małżonkiem.
Oczywiście ważne jest tutaj wzajemne zaufanie i oddanie części swojej odpowiedzialności np. za wychowywanie dziecka przez matkę na rzecz ojca, który spokojnie może przewijać, karmić i spędzać czas z niemowlakiem oraz wzięcie części odpowiedzialności finansowej przez żonę, która wykaże się proaktywnością żeby poznać wspólne wydatki, zobowiązania finansowe czy możliwe, przyszłe inwestycje. Naturalnym jest, że każdy z partnerów/małżonków będzie się czuł nieswojo pełniąc i odnajdując się w nowych rolach. Istotne jest wówczas wsparcie i rozmowa. Dajmy sobie jednak przestrzeń na nowe doświadczenia, które w dłuższej perspektywie wpłynął na wzrost pewności siebie dwojga ludzi i na pewno na zacieśnienie relacji małżeńskich.
Warto pamiętać, że w polskim prawie, jeśli nie ma rozdzielności majątkowej, pieniądze męża są zarówno pieniędzmi żony jak i na odwrót oczywiście. Każdy z małżonków powinien mieć do nich równy dostęp bez względu na to ile ich zarabia.
Przeczytaj też artykuł „Finanse i „nie tylko” w związku”