Wakacje z dzieckiem

wakacje z dzieckiem

Wakacje z dzieckiem

Mówi się, że „wakacje z dzieckiem” to oksymoron, że ma to tyle wspólnego z wypoczywaniem co kaktus do sera, że można ten czas nazwać wyjazdem, wycieczką, przygodą, wyprawą, podróżą. To ostatnie wydaje mi się najlepsze, bo narazie mam dopiero niecałe cztery lata doświadczenia w temacie i ogromną nadzieję, że ta podróż ma na celu w końcu jednak jakąś wersje wypoczynku.

Ale zacznę od początku. Postanowiliśmy rodzinnie, wyjechać na takie dwutygodniowe wakacje, w maju, żeby sobie przećwiczyć, jeszcze przed tymi „prawdziwymi wakacjami” Czyli okresem letnim, w którym placówki zamykają swoje wspierające rodziców wrota, by też oddać się wypoczynkowi przed kolejnym rokiem. I tu nastąpiła już pierwsza zmiana, gdyż termin „wakacje” nie miał dla mnie kiedyś nic wspólnego z jakąkolwiek porą roku. Z uwagi na mój zawód oraz bezdzietność, planowałam sobie wyjazdy raczej inaczej niż duża część społeczeństwa, czyli wyjeżdżałam wprost proporcjonalnie odwrotnie do wytyczonych „urlopów i wczasów”. Robiłam to bo:

a) mogłam
b) ze względu na mniejszą ilość turystycznych rozrywek oraz

c) jak ceny, które są poza sezonem łaskawsze

Wchodząc do systemu, z decyzją o posłaniu dziecka do przedszkola, jak za sprawą magicznej różdżki, znajduje się człowiek w matni terminów przeróżnych wydarzeń. Z jednej strony to jest super, bo ustawia życie, a z drugiej jest trudne, bo trzeba sobie to życie pod to ustawienie ustawić czy się chce czy nie.

To o co jestem mądrzejsza, po pierwszym wyjeździe z naszą córeczką, zamieszczam poniżej.

Otóż myślenie, że się cokolwiek przewidzi i na cokolwiek się przygotuje…zwłaszcza przy pierwszym wyjeździe z kilkulatkiem, z góry możecie skreślić z listy oczekiwań.
Tzn warto mieć przy sobie gry i zabawy, przekąski zawsze spoko i głowę pełną pomysłów… ale to wcale nie znaczy, że przydadzą się akurat w momencie w którym masz na to największą ochotę. Najpewniej przydadzą się wtedy, kiedy akurat zapomnisz wziąć tych kart zgadywanek na plażę. Masz je ze sobą, zapakowałaś na wakacje, ale w samochodzie dziecko nie chciało się bawić, więc nie przychodzi ci do głowy, żeby zabrać je na plaże. Błąd! A może wcale nie? Bo jakbyś zabrała, to chciałoby akurat piłkę, którą gra ktoś na kocyku obok? Nie wiesz! Nigdy nie wiesz!!

Kolejną sprawą jest to, że konieczne jest na pewnym etapie towarzystwo innych dzieci. Konieczne, jeśli na szali mamy chociaż chwilowy wypoczynek rodziców jedynaka/czki
Nie ma się tu co oszukiwać. Bez towarzystwa, to Ty musisz być kolegą, koleżanką, kaczuszką, pieskiem albo gadającym kamyczkiem. A o kibicowaniu przy zjeżdżalni nie wspomnę. Także kolejne wakacje planujemy totalnie biorąc pod uwagę ewentualne towarzystwo dzieci i będziemy sprawdzać czy w pobliżu są jakiekolwiek atrakcje.

Tę podróż zaplanowaliśmy trochę jakby Gajka miala lubić to co my. Czyli dużo jeżdżenia po różnych miejscach, na ogół własnie bez ludzi i atrakcji. Poniekąd zakliknęła i podziwiała z nami przyrodę, ale nie raz szukaliśmy placu zabaw w zupełnie absurdalnych miejscach.

WÓZEK! Koniecznie! Jeśli przyjdzie ci do głowy że masz już przecież kilkulatka a wózek używaliście może raz na miesiąc, to i tak: wózek!! Inaczej, świnka skarbonka na fizjoterapeutę!

Możesz myśleć, że zabawki plażowe typu wiaderko i łopatka są przereklamowane, ale weź! Mówię Ci weź, podziękujesz po powrocie!

Zaakceptować (akceptacja jest w ogóle słowem kluczem w tych podróżach) że opalenizna będzie raczej we wzorki z powodu ciągłego ganiania za latoroślą i pozycji głównie schylonej żeby coś wytrzeć, poprawić, pozbawić piasku z buzi itd, itd.

I jeszcze pakowanie. Spakuj się a potem wyjmij 3/4. Zmianę planów, można sobie wpisać w kalendarz jak najważniejsze dla Ciebie spotkanie. Przygotować się na odwrotność większości zdarzeń i najwyżej miło się rozczarować.

I niech Was to nie zniechęci do wyjazdów, to jest najlepszy czas ever, który docenia się dopiero przeglądając zdjęcia albo we wspomnieniach jeśli się przegnie z oczekiwaniami

Natomiast jest jedna rzecz pewna pewna. Nie istotne jest dla Gajki czy ja to wezmę zabawki dmuchawki czy nie, bo ona będzie pamiętać tylko to uczucie, że z nią byłam i byłam obecna, uważna i kochająca. Czy to jest ze znalezionym patykiem, czy z przywiezionym sprzętem.

Sprzęt załatwia mi trochę oddechu, ale dla niej, jakby banalnie to nie brzmiało, najważniejsza jest miłość a to że wyjazd z dzieckiem to nie wypoczynek jak kiedyś, wpisać trzeba sobie chyba jako pewnik.
Pięknej podróży!

Przeczytaj też inne felietony Marii Konarowskiej: Moje przyjaciółki Mamy, Emocjonalne Wi-Fi

Dodaj komentarz

This will close in 0 seconds