Bliskość – co oznacza i jak ją budować w rodzinie?

Bliskość – co oznacza i jak ją budować w rodzinie?

Mówiąc o bliskości, często mamy na myśli miłość. Miłość jednak może przyjmować różną formę – miłości do rodzica, dziecka, przyjaciela czy ludzi i/ lub zwierząt ogólnie. Miłość partnerska, jako jedyna, zawiera obok bliskości element intymności zarówno psychicznej jak i fizycznej (chodzi o bliskość seksualną). Pozostałe formy miłości, przynajmniej w założeniu normatywnym i etycznym, nie powinny odnosić się do intymności fizycznej w wymiarze seksualnym, choć fizyczna bliskość jak najbardziej może być jej elementem, chociażby w formie przytulenia czy pocałunku, wyrażającego serdeczność i ciepło. Bliskość zatem, w tych różnych odsłonach może być różnie definiowana, jednak wydaje się pojęciem szerszym, aniżeli miłość, choć, jak się przekonamy w dalszej części niniejszego artykułu, zwykle zawiera te same pierwiastki.

Erich Fromm w swoim dziele „O miłości” (2006), pisze o trzech najważniejszych wymiarach, w jakich się ona realizuje w bliskiej relacji. Pierwszym z nich jest uważność. Co oznacza wymiar uważności w kontekście budowania bliskości? Jest to adekwatne widzenie drugiego człowieka, intencjonalne kierowanie swojej uwagi na poznawanie i rozumienie (a przynajmniej staranie się, aby rozumieć), jego uczuć, zachowań czy myśli. Innymi słowy – bycie tu i teraz, bycie obecnym. Jest to zaawansowana umiejętność ludzkiego umysłu, która może być kształtowana przez całe życie, jednak, jako wyższa funkcja psychiczna umiejętności przyjmowania cudzej perspektywy (element empatii!), zwykle nie jest osiągana wcześniej, niż w okresie dorastania. Niestety, zasmucająca wiadomość jest taka, że może nie dojść do jej ukształtowania się nigdy. Przyczyną może być zarówno wrodzony brak predyspozycji, o czym pisze m.in. Baron w swojej koncepcji na temat „teorii umysłu”, jak i zaniedbanie we wczesnych latach dziecięcych, kiedy mózg ludzki rozwija się najbardziej dynamicznie.

Konsekwencje długotrwałego braku odzwierciedlenia emocji dziecka, niejako pozbawienia go twarzy niczym lustra, w którym może widzieć odbicie reakcji na własne emocje, a tym samym przyswajać rozumienie drugiego człowieka, możemy obserwować w eksperymencie Tronicka[1]. Dziecko w tym eksperymencie, pozbawione reakcji na własne działanie ze strony matki, wpada w rozpacz, która jest odwróceniem się od świata. Jeśli taka sytuacja pojawia się w życiu dziecka wiele razy (wskutek braku czasu bliskiego opiekuna lub jego nieobecności emocjonalnej, np. depresji), nie nauczy się ono jak adekwatnie reagować na cudze emocje, co więcej, nie rozwinie własnej emocjonalności, a co za tym idzie, w dorosłym życiu, nie będzie potrafiło odpowiedzieć na emocje partnera czy partnerki. Innym, często przytaczanym w kontekście rozważań o miłości i bliskości eksperymentem, jest ten, przeprowadzony przez Harlowa[2] z udziałem młodych rezusów. Małpki, pozbawione matczynego ciepła, nie rozwinęły w sobie umiejętności samouspakajania się.

Mowa tutaj o drugim ważnym elemencie miłości, który istotny jest w budowaniu bliskości – cierpliwości i znoszeniu samotności. Jak się ma znoszenie samotności do bliskości? Te dwa aspekty funkcjonowania człowieka wydają się od siebie bardzo odległe. Tak, w istocie, bycie samemu i bycie blisko drugiej osoby może wydawać się niepowiązane ze sobą, a jednak… To, co łączy te dwa stany, to wytrzymywanie emocji, które rodzą się, zarówno w bliskim kontakcie ze samym sobą, jak i bliskim kontakcie z drugą osobą. Aby móc zbliżyć się do drugiej osoby, otworzyć się na jej przeżycia, życie wewnętrzne bogate w różne, niekiedy trudne i obce nam doświadczenia, trzeba też odwagi. Nie będziemy chcieli słuchać cudzych wynurzeń na temat zdradzonych uczuć, jeśli w głębi serca nosimy doświadczenie zdrady, które odpędzamy od siebie jak natrętną osę, bojąc się, że nas boleśnie użądli, jak tylko zostajemy sami.

Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że czujemy się ze sobą dobrze, że możemy być sami, wizja ewentualnego odrzucenia czy utraty, jakkolwiek bolesna, nie będzie w nas uruchamiać końca świata. Nie jesteśmy już dziećmi, które sobie nie poradzą, kiedy zabraknie rodzica… I w tym miejscu dochodzimy do ważnego punktu, a mianowicie bliskości w partnerstwie, które niekiedy, a nawet częściej, niż niekiedy mylone jest przez nas (zwykle podświadomie) z bliskością, jakiej zaznaliśmy w relacji z rodzicem.

Pytania, na które można postarać się odpowiedzieć:

  1. Czy masz to szczęście, że jest przy Tobie człowiek, z którym czujesz bliskość? Po czym poznajesz, że to bliskość?
  2. Co w tym odczuciu jest dla Ciebie najważniejsze: uważność, cierpliwość czy odwaga tej drugiej osoby?

Czym jest bliskość partnerska?

Zgodnie z tym, co zostało powiedziane wcześniej, bliskość w partnerstwie, obok uważności, cierpliwości czy znoszenia bycia samemu, wymaga pewnej dozy ciekawości drugiej osoby, jej odrębnością. W psychologii mówi się o tym, że to, co przyciąga nas do partnera/ partnerki a zarazem oddziałuje magnetyzująco, jesteśmy w istocie my sami, a raczej, te części nas (np. umiejętności, cechy), których w sobie jeszcze nie wykształciliśmy. Tym sposobem osobie wycofanej, nie odnajdującej się w towarzystwie może szalenie imponować i wydawać się atrakcyjna osoba, która bryluje w towarzystwie. Bliski kontakt z nią zapewni możliwość spełnienia potrzeby relacji z innymi. I na odwrót, dusza towarzystwa, może być zauroczona kimś, z kim uosobi spokój, harmonię przebywania z dala od towarzyskiego gwaru, który w nadmiarze może być nie do zniesienia.

Bliskość można w takim układzie uznać za rodzaj kleju, który powoduje, że osoby otwierają się na siebie, na tego drugiego, który jest ważny i atrakcyjny, niestety, głównie z powodu możliwości zaspakajania jakiś naszych potrzeb… I tutaj zwykle pojawia się problem, bo jak tu kochać kogoś i czuć się swobodnie w towarzystwie kogoś, od kogo zależy tak wiele i w którego ręce składamy nasz dobrostan! To może być nie do zniesienia. Brak obecności tej osoby w naszym życiu oznacza niemożność zaspokojenia jakiś ważnych potrzeb. A to może posuwać nas do chęci kontrolowania i ograniczania swobody partnera czy partnerki z lęku, że możemy ją czy go stracić. Stąd już jeden krok do tego, aby zamienić związek w więzienie a bliskość w złotą klatkę. Jak tego uniknąć? Droga do związku, w którym bliskość będzie przejawem szacunku, uznania i niesłabnącego zainteresowania partnerką/ partnerem, jest długa i wyboista. Zaczyna się bowiem od słów, gdzie zwykle kończą się bajki: „…i żyli długo i szczęśliwie”. Nad bliskością trzeba pracować, a praca ta jest tym trudniejsza, że jest jak gra na cztery ręce, potrzebuje zaangażowania obojga.

Bliskość na początku związku gwarantowana jest poprzez pojawienie się hormonów oraz enzymów, towarzyszących „chemii miłości”. Mowa tu o oksytocynie, serotoninie czy dopaminie. Są rodzajem kredytu, zaciągniętego przez parę, która jednak, aby związek trwał i rozwijała się bliskość, po pierwszych miesiącach, niekiedy mówi się o pierwszych dwóch latach bycia razem, musi zacząć spłacać od niego przynajmniej odsetki. W tym celu powinna podjąć pracę, która pozwoli już w nie tyle automatyczny i zapewniony przez naturę sposób, lecz refleksyjny sposób na rozwijanie bliskości na własny własną rękę. Tutaj, podobnie jak w innym obszarach życia, jedni szybko robią karierę i spłacają długi, a nadwyżki inwestują w związek, inni natomiast nie wiedzą gdzie i w jaki sposób podjąć tę pracę, a dług w postaci pretensji narasta, a nie ma czym go spłacać. John Gottman, psycholog i terapeuta par, uznaje, że, aby zachować równowagę w związku, na jedno negatywne zdarzenie w związku, trzeba aż pięć pozytywnych.

Dlaczego jedni robią zawrotną karierę w pracy nad bliskością a inni nie? Tutaj wracamy do badań Tronicka oraz małpek Harlowa. Duże znaczenie maja nasze wczesnodziecięce doświadczenia, w ramach których rozwijamy pewne wzorce wchodzenia w relacje, a także sposoby funkcjonowania w nich. Czy jeśli ktoś ma negatywne wzorce, ponieważ jego opiekunowie nie posiadali kompetencji budowania bliskiej relacji, to już nigdy nie stworzy satysfakcjonującej relacji? – może w tym miejscu pojawić się takie pytanie. Odpowiedź brzmi – może, będzie to jednak go kosztować więcej wysiłku i pracy. Tak, to niesprawiedliwe. Jednak warto tę pracę podjąć. Na pocieszenie można przyjąć, że fakt dostrzeżenia braku tych umiejętności może sprawić, że mamy szansę zbudować relację na własnych warunkach, na swój bardzo indywidualny, bo nie kopiowany od rodziców sposób. Warunkiem jest rozpoznanie wszystkiego tego, co szwankowało w obserwowanym przez nas przez lata ich związku, bądź uznania, że nie było w nim czy też w związku rodziców z nami jako dziećmi, nic, albo niewiele, co chcielibyśmy powielić. Tak dojrzałe podejście do budowania bliskości wymaga wysiłku oraz odwagi w tym, by móc zmierzyć się najpierw z bólem, że czegoś tak ważnego jak bliskość zabrakło w naszym życiu. To jest dobry punkt wyjścia do tego, aby zawiązać tobołek z własnymi dobrymi dotychczasowymi doświadczeniami i ruszyć w podróż na spotkanie z drugim człowiekiem – naszym partnerem, partnerką, odrzucając całą resztę obiciążających nas walizek i plecaków z nieprzydatnymi, a nawet niszczącymi reakcjami i urazami.

Czym są te niszczące obciążenia? Gottmanowie, którzy jako małżeństwo prowadzą klinikę terapii par w Stanach Zjednoczonych, mówią o Czterech Jeźdźcach Apokalipsy, niszczących każdą bliskość, są nimi: pogarda, defensywność (postaw obronna), krytyka i odcinanie się/ wycofanie się z kontaktu. Partnerzy wplątani w apokaliptyczny taniec, na zmianę a to atakują, a to odbijają atak, broniąc przed wrogim nastawieniem drugiej strony. Ich niegdyś intymna i ciepła przestrzeń bliskości, w której mogli się ogrzać, niczym przy ognisku, zamienia się w poligon, na którym co i rusz wybuchają granaty i trzeba uważać na niewypały. W bliskim, lecz raniącym uścisku, partnerzy próbują dotrzeć do siebie nawzajem, ranią się jednak jeszcze bardziej dotkliwie, aby odskoczyć zaraz od siebie w urazie, i tak w kółko. Co może przerwać to błędne koło? Zwykle w takim momencie potrzebna jest terapia. Jej podjęcie jest szansą na zawieszenie broni i ponowne rozpalenie ogniska bliskości, które po kryzysie ma szansę grzać jeszcze mocniej.

Kryzysy często prowadzą do rozpadu związku, równocześnie jednak są szansą na zbudowanie nowej równowagi i weryfikację potrzeb partnerów w związku, które wraz z upływem czasu i zadaniami życiowymi, zmieniają się, podlegają redefinicji. Innego rodzaju bliskości będzie oczekiwać para w wieku lat dwudziestu zmagająca się z zadaniami tworzenia rodziny, innego zaś, doświadczeni partnerzy, doświadczający syndromu upuszczonego gniazda. No właśnie, jest to dobry moment do tego, aby zastanowić się nad tym, a jaki sposób rozwijać i pielęgnować bliskość w rodzinie.

Pytania, na które można postarać się odpowiedzieć:

  1. Czy udaje się Wam, jako parze znaleźć codziennie przynajmniej 15 minut na to, aby pobyć ze sobą blisko? Oznacza to: wyłączenie telefonu, innych mediów i skoncentrowaniu swojej uwagi na partnerze/ partnerze w taki sposób, jakby niczego i nikogo nie było dookoła ważniejszego od niej/ od niego. Możecie porozmawiać o ważnych dla was tego dnia przeżyciach, podzielić się z partnerem/ partnerką smutkiem, radością, troską (to nie jest rozmowa o organizacji prac domowych, ani załatwianie wyjazdu na wakacje!).
  2. Jak się czujesz w takim kontakcie? Może jest dla Ciebie trudny? Jeśli tak, to oznacza, że należy podjąć pracę nad bliskością…
  3. Spróbuj powiedzieć codziennie partnerce/ partnerowi jakąś miłą rzecz na jej/ jego temat. Ważne, aby to było autentyczne, nie zdawkowe i ubrane w konwenans. Może jesteś jemu/ jej za coś wdzięczny? Ważne, aby to zwerbalizować.

Jak budować bliskość w rodzinie?

Autorzy koncepcji autodeterminacji, amerykańscy badacze i psychologowie  – Richard Ryan i Edward Deci, mówiąc o dobrostanie człowieka, zwracają uwagę na zaspokojenie podstawowych potrzeb psychicznych człowieka. Potrzeby odnoszą się do trzech obszarów: kompetencji, autonomii oraz relacji. Pierwszy z nich, nawiązuje do potrzeby sprawstwa oraz poczucia, że możemy efektywnie działać w świecie; drugi, mówi o tym, że każdy z nas dąży do wolności wyboru i swobodnej ekspresji własnego Ja, natomiast trzeci z wymienionych obszarów: relacje, odnosi się do potrzeby realizacji bliskości. Przyjmując, że każdy z nas posiada ów „pakiet podstawowych potrzeb” niezbędnych do realizacji, rodzina staje przed dużym wyzwaniem tworzenia przestrzeni dla realizacji tych potrzeb u każdego z jej członków. Potrzeby te posiada każdy człowiek od momentu narodzin, choć różnie są one wyrażane, np. w przypadku niemowlęcia na przykład poprzez nagły i często niecierpiący sprzeciwu krzyk. Potem krzyk ten przechodzi w bardziej uspołecznione formy wyrazu, jednak w rzeczywistości nie zbywa mu na ważności. Ten sam głód bliskości, kojony u niemowlęcia poprzez przytulenie i bicie serca matki, ojca czy opiekuna, posiada także dorosły członek rodziny. Odmienne jednak jest oczekiwanie co do formy jego zaspokojenia na różnych etapach życia człowieka. Apatia, choroba a nawet zagrożenie życia, czyli co spotykało młode rezusy w eksperymencie Harlowa, może wystąpić u zarówno u dzieci jak i dorosłych w rodzinie, w której brakuje bliskości. Zaspokojenia potrzeby relacji i bliskości małego dziecka w rodzinie głównie realizowane jest poprzez karmienie, głaskanie, czynności pielęgnacyjne czy przytulenie. U nastolatka przytulenie przyjmować może już bardziej abstrakcyjne formy, takie jak bliska, intymna rozmowa. Wraz z wiekiem i osiąganiem dojrzałości płciowej, bliskość realizowana jest w formie aktu seksualnego, ale także wszystkich innych form zbliżania się do siebie, tworzenia ciepłej atmosfery na przykład wokół stołu. Wspomniane już wcześniej zalecenie Gottmana, co do codziennej, przynajmniej piętnastominutowej rozmowy z partnerem/ partnerką, odnosi się także do innych członków rodziny. Warto znaleźć czas na przynajmniej jeden wspólny posiłek z całą rodziną, który pozwoli na stworzenie przestrzeni dla bliskości. Nie znaczy to, że mamy wyciągać z naszych nastolatków szczegółowe informacje na temat ich życia (w tym wieku wszystko jest ściśle tajne!), wystarczy wspólna rozmowa o obojętnie czym, byle skojarzona była z czymś przyjemnym. Tradycję wspólnego biesiadowania warto kształtować w rodzinie już od najwcześniejszych lat życia jej nowych członków, nawet za koszt porozrzucanej dookoła marchewki, która jeszcze nie trafia precyzyjnie do ust malucha (dzieci jedząc samodzielnie przy stole mają możliwość zaspokojenia również potrzeby kompetencji oraz autonomii!). Nauka wspólnego przebywania w przyjemnej atmosferze jest wyposażeniem dla dziecka na całe życie, poznaniem możliwości realizacji potrzeby bliskości, nie tylko w formie bezpośredniego kontaktu cielesnego, lecz również społecznego – to jak usiąść przy wspólnym ognisku. Ognisko to będzie można rozpalać w różnych innych sytuacjach życiowych, na dalszych etapach życia, i zapraszać do niego coraz to nowe osoby. W ten sposób realizowana jest szeroko rozumiana forma bliskości, przejawiająca się w miłości do siebie i do ludzi, o której Erich Fromm, pisze: „Jeżeli kochać znaczy mieć pełne miłości [tj. uważności, odwagi, cierpliwości – przyp. autorki] nastawienie wobec wszystkich, jeżeli miłość [tj. umiejętność budowania bliskości w relacjach – przyp. autorki] musi ona występować nie tylko w związkach człowieka z własną rodzina i przyjaciółmi, lecz także wobec tych, z którymi człowiek utrzymuje kontakty poprzez swoją pracę, zajęcie i zawód.” (Fromm, 2006, s. 128).

Pytania, na które można postarać się odpowiedzieć:

  1. Czy udaje Ci się chociaż piętnaście minut dziennie porozmawiać z całą rodziną, na przykład zgromadzoną wokół stołu i wspólnego posiłku? O czym wówczas rozmawiacie?
  2. Jakie preferujesz formy spędzania wspólnego czasu z całą rodziną? Może to jest wspólna wycieczka rowerowa, a może rozmowa?
  3. Czego nie lubisz podczas wspólnych spotkań? Spróbuj to określić, nazwać, a następnie przekazać pozostałym członkom rodziny.

Literatura:

Fromm, Erich (2006). O sztuce miłości. Wydawnictwo Rebis, Poznań.

Gottman, J. M. (1993). The roles of conflict engagement, escalation, or avoidance in marital interaction: A longitudinal view of five types of couples. Journal of Consulting and Clinical Psychology, 61, 6–15.

Ryan Richard, Deci Edward L. (2000). Self-determination theory and the facilitation of intrinsic motivation, social development, and well-being. American Psychologist, 55, 68-78. 

Tronick E.Z., Als H., Adamson L., Wise S., Brazelton T.B.: The infant’s response to entrapment between contradictory messages in face-to-face interaction. Journal of American Academy of Child Psychiatry, Vol. 17, s. 1–13.


[1] Eksperyment dostępny w ramach filmu zamieszczonego pod adresem internetowym: https://www.youtube.com/watch?v=apzXGEbZht0

[2] Eksperyment dostępny w ramach filmu zamieszczonego pod adresem internetowym: https://www.youtube.com/watch?v=1cvDKuna358

Dodaj komentarz

This will close in 0 seconds