Work-life balance w czasie pandemii
Work-life balance – koncepcja zarządzania czasem, stawiająca za cel odnalezienie równowagi pomiędzy „pracą” (kariera i ambicja) a życiem prywatnym (zdrowie, rozrywka, rodzina, duchowość). Powstała na przełomie lat 70. i 80. XX wieku w odpowiedzi na pojawiające się problemy społeczne, takie jak pracoholizm czy wypalenie zawodowe. Zgodnie z założeniami ideałem jest stan, w którym wszystkie nasze działania są zgodne z naszymi podstawowymi wartościami i służą naszej wizji i celom.
Dla mnie – pracującej mamy trójki dzieci w wieku 12, 10 i 6, work-life balance to absolutna konieczność, a od czasu pandemii – spore wyzwanie. Jeszcze rok temu w utrzymaniu równowagi pomagały mi kalendarz i zegarek. Każdy tydzień, każdą dobę dzieliłam na czas poświęcany pracy i rodzinie. W obecnej sytuacji oba narzędzia przestały być dyktatorem zasad. Życie wymogło na mnie wytyczenie nowych, specyficznych dla mojej pracy i rodziny, ram funkcjonowania. Jednak w pierwszej kolejności musiałam zaakceptować fakt zmiany i tego, że nie dam rady funkcjonować tak, jak dotychczas. Wbrew pozorom nie było to łatwe, szczególnie że na początku łudziliśmy się, że to przejściowe turbulencje.
Po ponad roku życia w pandemii nadal gimnastykuję się z tym jak poukładać harmonogram dnia, aby sprostać obowiązkom rodzinnym i służbowym. W obu tych obszarach cały czas jestem w trakcie uczenia się nowych rzeczy i doskonalenia sztuki multi-taskingu. Zważywszy na okoliczności i stan permanentnej zmiany, osiągniecie stanu docelowego jest trudne. Mam jednak wewnętrzne przekonanie, że rozdzielenie życia prywatnego i zawodowego to konieczność. Tak samo ważne jest wyodrębnienie dostępnej domowej przestrzeni, aby móc płynnie wykonywać wszystkie niezbędne czynności.
To oczywiście wymaga wysiłku i z pewnością zależy od naszej osobistej sytuacji. Małe dzieci czy ich brak; niewielkie mieszkanie czy duży dom z ogrodem; wsparcie rodziny czy jego brak – każdy z tych aspektów wpływa na sposób naszego funkcjonowania i nasze możliwości organizacyjne. Zdolność do płynnego lawirowania między zadaniami służbowymi a obowiązkami rodzinnymi – szczególnie przy małych dzieciach w domu to duże wyzwanie. Umiejętność wyznaczania granic i powiedzenia „stop” jednej z dwóch ścierających się ze sobą ról życiowych często napawa trudnościami. Dlatego mimo niesprzyjających okoliczności warto postawić sobie cel, jakim jest rozdzielenie tych dwóch obszarów naszego życia oraz przygotować własną drogę do jego osiągnięcia. Planowanie a nie reagowanie – to pomoże nam uniknąć pogrążenia się w chaosie, który nie będzie dobry ani dla rodziny, ani dla pracodawcy, ani dla naszego zdrowia, w szczególności psychicznego.
Jak planować tę drogę? Czy to tylko nasza droga? Jaką rolę w osiąganiu naszej równowagi odgrywa obecnie nasz pracodawca i partner? W mojej ocenie rola pracodawcy nie zmieniła się istotnie w okresie pandemii. Work-life balance to wciąż przede wszystkim nasza osobista potrzeba i osobiste wyzwanie. Ze strony pracodawcy, bez względu na sytuację, powinny płynąć dwa sygnały: motywacja do działania i akceptacja dla poza-zawodowych ról pracownika – wymaganie terminowej i wysokiej jakościowo realizacji zadań służbowych, ale również poszanowanie prywatności, uwzględnienie trudnych warunków pracy zdalnej i wspieranie pracownika w organizacji jego podwójnej roli w jednym czasie.
Doceniam to, że BGK – mój pracodawca, udostępnia mi komplet narzędzi do pracy zdalnej, ale i umożliwia mi komfortową pracę w przestrzeni biurowej, kiedy zachodzi taka potrzeba. Cieszę się, że kontakt z moim przełożonym nie sprowadza się jedynie do zlecania zadań, ale znajdujemy czas na rozmowy przypominające biurową codzienność, spotkania przy kawie czy w windzie. Dzięki temu, że pracodawca dba o stałą komunikację dotyczącą ważnych kwestii z życia firmy, a przełożony o możliwość naszych regularnych spotkań zespołowych mam poczucie stabilności zawodowej. To jest dla mnie ważne.
Odkąd pracujemy z mężem zdalnie, to musimy dogrywać nasz wspólny kalendarz. W okiełznaniu rytmu dnia pomaga nam jasny podział obowiązków domowych oraz przestrzeni „biurowej”.
Każde z nas ma swój kalendarz zadań do realizacji i staramy się, aby te kalendarze układane były „na zakładkę”. Kiedy jedno odbywa ważną konferencję z klientem, drugie gotuje obiad. Kiedy drugie musi w skupieniu napisać sprawozdanie, to pierwsze ma czas, by zaprowadzić dziecko do przedszkola lub się z nim pobawić. Oboje potrzebujemy czasem ciszy i koncentracji. Warto, by druga strona znała tę potrzebę i starała się ją zaspokoić, odpowiednio zarządzając własną aktywnością oraz korygując ewentualną nieplanowaną nadaktywność potomstwa. J
I chyba najważniejsze – trzeba umieć czasami się „nie widzieć”. Nie musimy, przebywając w jednej przestrzeni w tym samym czasie, bez przerwy się ze sobą komunikować. Warto „zapomnieć”, że pracuje się w domu. Warto „nie widzieć”, że partner jest tuż obok. Warto pomóc sobie wzajemnie w zyskaniu psychicznej izolacji. W innym wypadku pod koniec dnia pracy można mieć przesyt nie tylko pracą, ale też rodziną i partnerem, czyli kompletne pomieszanie z poplątaniem i zupełne zagubienie work-life balance’u. Zmęczenie rodziną jeszcze przed tym, kiedy powinniśmy mieć dla niej czas, źle wróży wszystkim jej członkom i na dłuższą metę może być początkiem sporych negatywnych emocji.
Na koniec jedna refleksja: potrzebujemy pracy – by nie zwariować w domu i rodziny – by nie zwariować w pracy. A żeby to działało, musimy zrobić wszystko, by jedna i druga się ze sobą nie spotykały. A przynajmniej niezbyt często:)
Autor: Beata Wnuk, Starszy specjalista ds. wsparcia w Departamencie Bankowości Transakcyjnej w BGK