Rodzina patchworkowa – co zrobić, żeby dobrze działała?
Rodzina patchworkowa to rodzina stworzona z członków innych rodzin, które się rozpadły. Nową, zrekonstruowaną rodzinę tworzą dzieci z poprzednich związków, wspólne dzieci, zwierzęta nabyte z poprzednimi partnerami oraz te nowe, rodzice, teściowie oraz pozostali członkowie rodzin wcześniejszych i obecnej.
Ułożenie tej układanki wymaga nie lada trudu i zaangażowania wielu stron, a proces stabilizacji i adaptacji jest długi. Jeżeli w ten proces zaangażowane są także dzieci, na barkach rodziców oraz ich partnerów ciąży dodatkowa odpowiedzialność. Bo to właśnie od ich postawy zależy, jak ułożą się dalsze, wspólne relacje całej rodziny.
Relacje kluczem do sukcesu
Historie Asi i Bernadety pokazują, że w życiu trzeba być przygotowanym na wiele wyzwań. Osoby, które nigdy nie planowały zostać rodzicami, nagle stają się macochami lub ojczymami. I to od razu kilkorga dzieci w różnym wieku. Można też niespodziewanie stać się współwłaścicielem czworonoga, chociaż za zwierzętami do tej pory się nie przepadało.
Jak odnaleźć się w tej nowej sytuacji i poradzić sobie z własnymi emocjami? Jak wejść w nową rolę i zbudować relacje z dorastającymi dziećmi partnera? Jak zbudować nową patchworkową rodzinę, w której miejsce jest dla każdego?
Dwie osoby, dwie różne historie. Niech będą inspiracją dla innych.
Idealna rodzina patchworkowa
Bernadeta wychowała się w otwartym i gościnnym domu. Często ktoś u nich tymczasowo pomieszkiwał, np. kuzyn, którego mama wyjechała zagranicę albo syn kuzynki. Latem dom jej rodziców wypełniał się dziećmi, które przyjeżdżały spędzić tam wakacje.
Może dlatego naturalnym dla Beni jest wychowywanie pod jednym dachem nie tylko własnych dzieci, ale także pomoc w opiece nad dziećmi siostry czy dziećmi jej męża z poprzedniego związku.
Kiedy Bernadeta poznała swojego obecnego partnera miał on już dwoje dzieci: 7-letniego wówczas syna i 3-letnią córkę. Nie był to jednak dla niej żaden problem, wręcz przeciwnie, cieszyła się, że w rodzinie są już obecne dzieci. Dopiero po dłuższym czasie zdecydowali się na wspólne potomstwo i mają dziś dwie córki: 2- i 5-latkę.
Dzieci męża przyjęły ją bardzo dobrze, ciesząc się, że tata będzie szczęśliwy. Pomimo sporej odległości (dzieci mieszkają z mamą oraz jej obecnym partnerem w województwie wielkopolskim) starają się jak najczęściej spotykać. Syn jest już nastolatkiem, więc nie jest zbytnio zainteresowany swoim młodszym rodzeństwem, za to 11-letnia córka jest bardzo dumna z młodszych siostrzyczek.
Dodatkowo siostra Bernadety mieszka ze swoimi dziećmi w tym samym bloku, a ponieważ jej dzieci są w podobnym wieku, wszyscy razem świetnie się bawią. I czasem też kłócą, jak to dzieci :).
Bernadeta stara się, aby podczas wizyt dzieci męża miały czas nie tylko na zabawę z innymi, ale także na spędzenie czasu tylko ze swoim tatą lub z nią. Jej mąż z synem robią „męskie wypady” do parku, żeby pojeździć na deskorolce, a wieczorem, kiedy młodsi śpią, mogą wspólnie urządzić wieczór filmowy. Bernadeta bardzo uważa, żeby nikogo nie faworyzować i żeby każdy czuł się w domu komfortowo. Zwraca też szczególną uwagę, aby żadne z dzieci nie było wykluczane lub szykanowane przez inne.
Niespodziewaną dobrą stroną pandemii jest zdalna nauka, która pozwala na częstsze, dwu lub trzy-tygodniowe odwiedziny dzieci w Krakowie. Jest to zawsze dodatkowy czas, który mogą spędzić razem. Córka jej męża uwielbia te wizyty, nie mogąc się doczekać spotkania ze swoimi siostrami, ale też i kuzynami (siostrzeńcami Bernadety). Matka dzieci nigdy nie przeciwstawia się tym wizytom.
Myślę, że kluczem do sukcesu rodziny patchworkowej jest fakt, że wszystkim musi naprawdę zależeć na dobrych, wspólnych relacjach. Rozpad pierwszej rodziny można przekuć w sukces i stworzyć dwie nowe, szczęśliwe rodziny, gdzie każdy może znaleźć wsparcie innych i miejsce dla siebie.
Tak, jak w rodzinie Bernadety:)
Dwoje dzieci i dwa psy
Historia Asi to gotowy scenariusz na romans. Kobieta po przejściach, po 10 latach, spotyka miłość swojego życia. W końcu udaje im się trafić na taki moment, kiedy mogą ułożyć swoją wspólną przyszłość, bo wcześniej albo ona, albo on byli w różnych związkach. Z tych związków jemu pozostało dwoje dzieci, a jej dwa psy. Zarówno dzieci, jaki i psy wnieśli do swojej wspólnej, patchworkowej rodziny.
Rodzinę tworzą więc Asia i jej narzeczony, dzieci narzeczonego: 9-letnia dziewczynka i 3-letni chłopiec, w tle ich mama z nowym partnerem oraz poprzedni mąż Asi z nową partnerką. Do tego dwa psy Asi z poprzedniego związku oraz pies aktualnej partnerki byłego męża. Opiekę nad dziećmi i psami sprawują wspólnie z poprzednimi partnerami.
Minęło trochę czasu zanim udało im się nad tym chaosem zapanować. Przez pierwsze kilka miesięcy ukrywali swój związek przed dziećmi, aby nie narażać ich na dodatkowy stres. Asia nie miała żadnego wcześniejszego doświadczenia w opiece nad dziećmi.
– Nigdy nie byłam fanką domu pełnego dzieci – mówi. – Byłam przerażona wizją odgrywania „cioci”, a dodatkowo czułam presję, aby jak najlepiej ułożyć relacje. Przez kilka pierwszych miesięcy, po weekendowych odwiedzinach dzieci, byłam wykończona emocjonalnie i fizycznie – dodaje.
Każda wizyta była dokładnie zaplanowana: atrakcje, prezenty, zakupy, wycieczki. Zawsze musiało się dziać dużo i intensywnie. Asia starała się jak najlepiej ułożyć stosunki z dziećmi, a one wykorzystywały to, oczekując jej nieustannej uwagi. Dopiero z upływem czasu, kiedy wszyscy lepiej się poznali i zaakceptowali, intensywność wizyt zdecydowanie zmalała.
– Już nie muszę zamieniać się w animatora mającego zawsze pod ręką świetne propozycje zabawy – mówi. – Jest po prostu normalniej.
Delikatną sprawą są stosunki z poprzednimi partnerami. Asia utrzymuje bardzo dobre relacje z poprzednim mężem oraz jego aktualną partnerką. Widują się często, wymieniając się przy opiece nad psami. Zawsze mogą na siebie liczyć w podbramkowych sytuacjach, kiedy ktoś utknie w pracy, a psy czekają na spacer. Zdarza się też, że pod opiekę Asi trafiają nie tylko jej dwa pieski, ale także i trzeci, partnerki jej byłego męża.
Z matką dzieci Asia nie utrzymuje kontaktów. Stara się wytłumaczyć dzieciom, że jej relacje z ich mamą nie muszą być przyjacielskie, ale nie wpływa to w żaden sposób na jej relacje z nimi.
Także z rodzicami i przyszłymi teściami Asi relacje są mocno ograniczone. W związku z pandemią oraz podeszłym wiekiem rodziców wizyty ograniczone są do minimum, także podczas świąt.
Największy wyzwanie?
– Sprostowanie oczekiwaniom zbudowania dobrych relacji z dziećmi. Poza tym stres związany z wejściem w rolę opiekuna, brak intymności i koncentracja na potrzebach dzieci – wylicza.- Gdyby to był inny, świeżo poznany mężczyzna, już dawno by uciekł z krzykiem – śmieje się.
Autorka: Monika Stefanowicz, Menadżerka w dziale księgowości w State Street Bank
Przeczytaj również: