Rodzicielstwo – work in progress
Perfekcyjne rodzicielstwo-czy ktoś taki jak Perfekcyjni rodzice istnieje? Tak, ale oni jeszcze NIE mają dzieci! My też byliśmy perfekcyjnymi rodzicami zanim de facto nimi zostaliśmy. W tym wypadku stwierdzenie „Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić” jest strzałem w dziesiątkę…
Razem z moim partnerem, tatą Gajki, mieliśmy multum postanowień i założeń, że my to będziemy takimi rodzicami co ZAWSZE TO albo, że TO TO NIGDY… Setki porozumiewawczych spojrzeń na siebie, kiedy byłam jeszcze w ciąży i widzieliśmy jakichś rodziców z małym dzieckiem, którzy robili coś, co my ustalaliśmy, że my to nigdy się tak nie zachowamy. Tak nie krzykniemy, czy tego nie damy… Tak…ocenialiśmy, i tak, przyznaję, że byliśmy lekkimi bufonami, którzy myśleli, że pozjadali wszystkie rodzicielskie rozumy i nasze wychowanie będzie się miało dużo „lepiej”.
Oczekiwania vs rzeczywistość
No więc okazuje się, że w tak zwanym „praniu” oczekiwania vs rzeczywistość twardo lądują na kantach postanowień i roztrzaskują się w drobny mak.
I tak np bajki, planowane jedynie w niedziele, zaczynają być puszczane prawie co rano, bo inaczej się czasem po prostu nie da! Przekąski, które miały być tylko awaryjnym jedzeniem, stają się czasem daniem głównym. Nerwy… no cóż… myśleliśmy, że jesteśmy już na progu ZEN, że mamy większość rzeczy ze sobą przerobionych na rożnych terapiach i takie maleństwo nie jest w stanie nas wytrącić z równowagi. Buahaha, to jest jedyny komentarz jaki mi przychodzi do głowy w tej kwestii. No i oczywiście my, MY jako para… To nam nawet nie zamrugało w głowach, że coś w tym obszarze siądzie, albo będzie kłopot czy kryzys…! Skąd!? Nie u Nas.
My się kochamy, wspieramy i damy sobie radę, razem idąc ramię w ramię. To jest ciekawe… ale o tym się raczej nie myśli zanim dziecko przyjdzie na świat. O parze i o relacji. Zbyt jesteśmy zajęci organizowaniem w głowie tego „perfekcyjnego” świata dla maleństwa, żeby jeszcze pomyśleć o „planecie związek”.
Zaskoczenie młodych rodziców
Rodzic dziewica, nie jest w żaden sposób przygotowany na tę diametralną zmianę rzeczywistości jaka następuje kiedy z pary Oktawian & Maria, stajesz się parą: Mama i Tata. I ja wiem, że niby nie ma jak się na to tak naprawdę przygotować, że tego trzeba się nauczyć w trakcie. Kiedy już jesteśmy w tym TRAKCIE, to nie sposób nie pomyśleć, że w zasadzie, temat dbania o relacje i komunikacja w związku, powinny zaraz obok nauki o zarządzaniu emocjami i organizowaniu finansów, być głównymi przedmiotami w szkole. Gdybyśmy mieli lekcje o tym, jak się poruszać w relacjach na rożnych etapach, jak uznawać emocje, jak wygląda bezpieczny styl przywiązania i jak nie poddawać się mechanizmom, to wszyscy byśmy na tym skorzystali!
Narodziny rodziny
Narodziny dziecka, to też narodziny rodziców – narodziny Ojca i narodziny Matki. Dużo tych urodzin w tym samym momencie, jak na jedną komórkę rodzinną. Niewątpliwie ten najmniejszy i najnowszy członek stada, wprowadza największe i najgłębsze zmiany na każdym poziomie i wywraca do góry nogami wszystkie wyobrażenia.
Na ten moment konkluzja moja jest taka, że może nie umiemy tego najlepiej i że nie da się być perfekcyjnym rodzicem ze swoich wyobrażeń, ale można starać się być rodzicem wystarczającym, w swoim tego pojęcia znaczeniu i to po prostu wystarczy.
I tak właśnie obiecaliśmy sobie z Oktawianem, kiedy okazało się, że przegięliśmy z oczekiwaniami wobec siebie jako rodziców.
Postanowiliśmy, że będziemy przede wszystkim obecni, uważni, wystarczający. Pokażemy naszej córce najfajniejsze wersje życia na jakie nas będzie stać. A co do naszej pary… no cóż, to jest zawsze, tak zwany WORK IN PROGRESS.
Przeczytaj też inne felietony Marii Konarowskiej: Komu bardziej potrzebna jest adaptacja?, Niewidzialna robota