Wspólna decyzja, wspólne zaangażowanie

urlop rodzicielski

Wspólna decyzja, wspólne zaangażowanie

i… wspólna radość!

Opieka nad dzieckiem jest wielką radością, ale i ciężką pracą. Dlatego warto, by rodzice się nią podzielili. Jak? Jak chcą! I o tym są nasze rozmowy!

Dziś bohaterami naszego cyklu są: Anna Korcala – Wichary i Andrzej Wichary. Rodzice Jadwigi (7,5 roku) i Józia (4 lata). Jak to było w ich przypadku? W  dużym skrócie: mama była na urlopie 10 miesięcy, a tata dwa. Ale… diabeł tkwi w szczegółach! Przeczytajcie!

Ich opowieść jest naprawdę ciekawa!

Plany zmieniło… ząbkowanie

– Przy pierwszym dziecku musieliśmy w zasadzie „improwizować”- ja byłam studentką, a mąż dużo pracował. Byliśmy szczęśliwi, ale zmęczeni. Przy drugim dziecku chcieliśmy, aby było inaczej, chcieliśmy mieć szansę spędzić ten czas wyjątkowo i rodzinnie. Ponadto jeszcze przed ciążą udało mi się znaleźć pracę w zawodzie, która dawała mi ogromną satysfakcję i chciałam móc wrócić do niej szybciej niż po roku. Mąż z kolei bardzo chciał mieć więcej czasu dla dzieci, więc jeszcze w ciąży podjęliśmy decyzję o podziale urlopu. Początkowo ja miałam być z synkiem 9 miesięcy, a mąż trzy ostatnie. Jednak synek zaczął ząbkować i mocno domagał się piersi w ciągu dnia, więc zdecydowaliśmy, że poczekamy kolejny miesiąc – opowiada Anna.

Już na dwa miesiące przed planowanym powrotem do pracy dodatkowo ściągała mleko i je mroziła. Wspólnie wprowadzili też stałe pory posiłków, tak aby pokrywały się z przyszłą nieobecnością mamy w ciągu dnia. – Karmiłam synka piersią bezpośrednio przed wyjściem do pracy i od razu jak wróciłam. Mąż pilnował, aby przed moi powrotem synek miał przerwę w jedzeniu, żeby na pewno opróżnił obie piersi. W związku z tym, że byłam mamą karmiącą, mogłam wychodzić godzinę wcześniej z pracy, co pozwoliło mi szybciej wrócić do domu, omijając dodatkowo godziny szczytu. Kiedy mnie nie było, synek jadł kaszkę, owoce i obiad. Jeżeli chciał mleka, mąż wyciągał z „zapasów” i podgrzewał – opisuje rodzinny system karmienia nasza rozmówczyni.

Opieka nad niemowlakiem to nie wakacje

Wicharowie mówią nam, że rodzina zareagowała na podział opieki bardzo pozytywnie (- Ale my mamy bardzo postępowych rodziców – zaznaczają). Inaczej było z osobami z dalszego otoczenia. Anna miała łatwiej. – Większość moich koleżanek i kolegów zna mnie na tyle, że wie, że ja nie jestem typem , który może tak sobie spokojnie siedzieć w domu. Potrzebuję wyzwań i ludzi. Wszyscy cieszyli się kiedy wróciłam i bardzo mnie wspierali. 

Trochę inaczej było u Andrzeja. Zdarzało mu się widzieć pełne zdziwienia twarze, kiedy opowiadał, że to on siedzi z dziećmi, ale nigdy nie usłyszał nic przykrego. Zdał sobie jednak sprawę z zakorzenionych stereotypów, gdy usłyszał pytanie od kolegów „Jak tam na wakacjach?”. 

Szybko ich uświadomił, że opieka nad dziećmi i domem to – co najmniej – kolejny etat. 

Rodzice! Rozmawiajcie! Planujcie!

Jak sprawnie podzielić się opieką? Anna i Andrzej zaznaczają, że przede wszystkim ważne jest aby wiedzieć wzajemnie czego się chce, rozmawiać ze sobą i zaplanować to. Bo dobry plan to podstawa (chociaż bądźmy szczerzy, rzadko, który plan przy dzieciach wypala). 

– Otaczają nas stereotypy, że to mama powinna zajmować się dzieckiem, że zrobi to najlepiej. Nieprawda! Pozwólmy mężczyznom się wykazać. Dzielmy się obowiązkami i odpowiedzialnością za nasze dzieci. Nic tak nie umocni dziecka i związku jak dwoje rodziców idących ramię w ramię w tej przygodzie zwanej rodzicielstwem. Tatusiowie, bierzcie sprawy w swoje ręce. Drogie mamy, a Wy im na to pozwalajcie – apelują nasi rozmówcy.

To już pewne: będzie powtórka! 

Anna zdradza nam, że niedługo… znowu będą planować podział urlopu, bo spodziewają się trzeciego dziecka. Dodaje, że podzielą się na pewno, ale szczegóły jeszcze przed nimi, bo czekają na zapowiadane zmiany w przepisach. Są pewni, że wspólna opieka to właściwa decyzja.

– Przy pierwszym dziecku nie przysługiwał mi urlop, ponieważ studiowałam. Mąż dużo pracował, żeby nas utrzymać. Często się mijaliśmy, staraliśmy się poświęcić dziecku jak najwięcej czasu, ale kiedy nas nie było córka była pod opieką dziadków. Brakowało nam czasu dla siebie. Przy drugim dziecku ambicje odłożyliśmy na bok, bo rodzina jest najważniejsza. Relacja jaką się buduje z dzieckiem w tym czasie rzutuje na całe, przyszłe życie. Warto więc ją budować, pielęgnować i po prostu być ze sobą i dla siebie – mówią.

A Andrzej dodaje: – Możliwość opieki nad swoim dzieckiem to sama frajda. A jeszcze fajniejsza, jak mama nie patrzy. Dzięki temu udało mi się nawiązać świetną relację nie tylko z synem, ale i ze starszą córką, bo mogłem nareszcie poświęcić im tyle czasu ile ode mnie potrzebowali. 

Życie, życie jest nowelą!

Rodzinę Wicharów – jak i innych naszych rozmówców – zapytaliśmy, jakie mają pomysły na promowanie podziału urlopów „dzieciowych”. I okazało się, że… mają świetny! 

– Może warto zachęcić scenarzystów w serialach, aby promowali takie podziały. Lubimy w końcu śledzić losy ulubionych bohaterów i powielać ich wybory. I dajmy głos ojcom – niech inni usłyszą głos mężczyzn, którzy też chcą być rodzicem na 100 procent. Im więcej rodzin zdecyduje się na taki podział, tym naturalniejszy się on stanie i łatwiej będzie innym podjąć decyzję w tej kwestii – odpowiedzieli.
A my trzymamy za to kciuki!

Przeczytaj też historie innych par: „Nikt z bliskich się nie dziwił”„Złe dobrego początki”„Rodzina była niezadowolona”

Projekt jest realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele-Fundusz Krajowy, finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG 

Więcej o projekcie TU

Dodaj komentarz

This will close in 0 seconds