Kim jest ten ojciec?

Kim jest ten ojciec?

Jak to jest być tatą, poważnym rekruterem i  jednocześnie prowadzić jeden z najbardziej popularnych profili o rodzicielstwie?

Kto ukrywa się pod pseudonimem „Who’s your daddy” ?

Na Instagramie obserwuje już ponad 130 tysięcy osób! I wcale to nas nie dziwi. 

Jest śmieszny, ale też szczery i prawdziwy. Każdy rodzic czuje się tam trochę jak u siebie.

Po co on to wszystko robi? Zajął się tym tematem bo widzi jak ciężko jest być rodzicem. Ciągle narażonym na krytykę i porównania oraz jak wiele jest nierówności w rodzicielstwie i na rynku pracy.

Chce być zaangażowanym ojcem i mówić o tym głośno, dlatego wspiera działania Fundacji Share the Care. i jest jej ambasadorem.

Przyłączył się również do akcji „Facet na 100 pro”, premiera wyjątkowego przewodnika dla ojców już  w Dzień Ojca-23.06. Przeczytajcie naszą rozmowę z Łukaszem Dominiakiem.

Skąd wziął się pomysł na ten profil? Prowadzisz go bardziej dla siebie czy miałeś poczucie misji?

Na początku chciałem zademonstrować  w jaki sposób czuję tacierzyństwo. Było to też rozwiązanie jak obnażyć prawdę, a jednocześnie pokazać moje pomysły na żarty. Podpatrywałem inne profile, ale zrobiłem to po swojemu, w bardziej przyziemny sposób, a jednocześnie, pokazujący pełnię rodzicielskich trosk i znojów. Rodzicielstwo w Polsce jest nieco zaczarowane. Publicznie nie można za bardzo narzekać, mówić że jest  trudne i wymagające, bo zaraz przeczytasz tysiąc komentarzy, że niepotrzebnie się zdecydowałeś na dziecko.

Od zawsze chciałem mieć dzieci. Taka decyzja wiąże się z wieloma zmianami, które na początku burzą ustalony porządek. Od początku wiedziałem, że gdy jesteś tatą, nie musisz być nudnym gościem w kapciach siedzącym na kanapie. Wręcz przeciwnie, Twoje życie jest ciekawe i rozwijające, ale teraz musisz zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, a zdecydowanie lepiej to wychodzi, gdy humor dotrzymuje Ci kroku w codziennej rutynie. 

Obecnie  dostaje sygnały, że ten profil pomaga wielu rodzicom. Widzą, że nie są sami w tych trudnościach. To mnie motywuje do dalszych działań i pokazuje że warto było zrobić to po swojemu.

Jak myślisz dlaczego profil osiągnął taką popularność? Twoje hashtagi biją rekordy!

Nie spodziewałem się tego, starałem się umieszczać rzeczy które mnie osobiście bawią. Szedłem tym kluczem. Myślę, że profil zyskał popularność dzięki autentyczności.  Rodzice mają o dość sztuczności i filtrów, a ja pokazuje temat rodzicielstwa bez zbędnego pudru. Piętnuje fakt, że często zamiast sobie pomagać, dokładamy sobie na forach, niekoniecznie świadomie czy wulgarnie, ale wykazując zbyt mało zrozumienia i otwartości umysłowej na to, że każdy ma swoją ścieżkę w temacie rodzicielstwa. Każdy z nas ma inne dziecko, inny bagaż doświadczeń co powoduje, że nie da się porównać wszystkiego jeden do jednego. 

Często komentarze innych rodziców nie są odpowiedzią, czy wsparciem do problemu zgłaszanego przez mamę, czy tatę na forach internetowych. Takie uwagi mają na celu pokazanie jak wspaniałe jest moje dziecko i w czym prześciga inne. Stąd powstał pomysł na specjalnie opisujący takie „wsparcie” hasztag #niezesrajsie. 

Jak pokazało życie, trafiłem w punkt, hasło chwyciło i często jest używane. Ma ono odzwierciedlać taki stan umysłu, który, rodzic leczy swoje kompleksy i braki poprzez wydumane historie o swoim bąbelku. Oczywiście fajnie jest się wymieniać informacjami z innymi rodzicami, ale mam poczucie, że w wielu miejscach ktoś chce komuś tak po prostu dopiec, zamiast rzeczywiście pomóc. 

Wiemy, że jesteś ojcem dwójki dzieci, opowiesz nam o swoim doświadczeniu jako taty?

To wymagająca rola,  w której nie łatwo się odnaleźć i sprostać wszystkim wymaganiom. Jednocześnie trzeba być czułym, ciepłym dla dzieci, łączyć prace zawodową  a także być dobrym i  wyrozumiałym partnerem.  Świat się z jednej strony poszerza o spektrum emocji, a z drugiej strony kurczy, bo wszystko zaczyna się kręcić wokół dzieci. Presja z zewnątrz jest taka, że musisz sobie radzić, jesteś matką, ojcem, musisz i koniec. Nie zawsze jest przecież tak, że wszystko idzie dobrze – pracy, w związku, a ważne jest to, aby nie przelewać wszystkich frustracji na dzieci. Przyznaję, że to trudne być buforem i nie przenosić na dzieci swoich złych emocji.

Co Cię zaskoczyło w rodzicielstwie, co było najtrudniejsze?

Nieustające myślenie co u dzieci? Czy się dobrze czują? Czy mimo, że siedzą koło mnie i się uśmiechają czy są szczęśliwe?

Ale najtrudniejsze są braki w czasie, braki snu. To są deficyty, które przeradzają się w zmęczenie co powoduje niepotrzebne spięcia czy kłótnie. Kiedyś mogłem po prostu pobyć ze sobą sam, poleniuchować, pogapić się w sufit, przemyśleć na spokojnie, teraz jest akcja. Akcja w której dostajesz prostopadłą piłkę i biegniesz. Nie ma miejsca na powiedzenie, że Ci się nie chce, musisz cały czas być czujny i w grze.

Co dla Ciebie znaczy zaangażowany ojciec? Czy za takiego się uważasz?

Uważam, chodź mam wiele wad. Często denerwuje się, na dzieci, na siebie. Bywa, że zarzucam sobie, że nie podszedłem do sprawy spokojnie. Z natury raczej jestem spokojnym człowiekiem, ale sytuacje z dziećmi jak wiadomo bywają ekstremalne, dla mojego flegmatycznego umysłu tym bardziej. Zaangażowany znaczy taki który jest na równi z mamą, który jest w pełni wartościowym zawodnikiem drużyny. Nie traktuje siebie jako rezerwowego gracza, który wchodzi na plac gry od wielkiego dzwonu. Po za tym, taki który zna swoje dzieci, spędza z nimi czas, nie jest gościem w domu oraz potrafi znaleźć czas na aktywne słuchanie i zabawę. Zaangażowany to też taki,  który zmywa, sprząta, odkurza, pierze, prasuje.  Uważam, że za fasadą zapracowania i innych spraw życiowych, można przespać ten czas. Potem nie będziesz żałował, że nie zostałeś dodatkowej godziny w pracy, będziesz żałował , że Twoje dziecko nie chce z Tobą pogadać. 

Na profilu drwisz z udzielania rad, ale może jest coś co chciałbyś powiedzieć „tak na serio” innym rodzicom?

Żeby sobie pomagali, byli wsparciem, ale bez tej wyższości w spojrzeniu. By pamiętali, że każdy ma inne dziecko, że, każdy ma inną sytuację życiową. Chciałbym też żeby, na ile to możliwe, dbali o siebie, bo rodzic który jedzie na resztkach paliwa, nie jest szczęśliwy.  Dziecko to widzi. Nie chcę żeby moje dziecko widziało, że się wielce poświęcam dla niego, chce żeby wiedziało że może na mnie liczyć i że zrobię wszystko jeśli będzie trzeba, ale nie chce go zostawić z wyrzutem sumienia na starcie, że nie robiłem czegoś dla siebie przez niego. 

Jeżeli jeszcze go nie śledzicie, zapraszamy na jego profil-Who’s your daddy Może Wam się spodoba, pośmiejecie się i poczujecie się lepiej po ciężkim dniu z dziećmi.

Dodaj komentarz

This will close in 0 seconds