Czas podsumowań
Dobiegła końca moja przygoda na urlopie rodzicielskim. Chociaż szczerze mówiąc to cały czas się zastanawiam, kto wymyślił tą nazwę. Nocne pobudki i karmienie oraz przewijanie, szykowanie posiłków, a przecież każdy je coś innego. Ciągłe sprzątanie, pranie, zmywanie, znowu pranie i kolejny raz sprzątanie. Wyjazdy do lekarza, robienie zakupów, wyjścia na spacer. I to wszystko z latającym wszędzie Witkiem i Anielką, która najpierw tylko leżała w wózku, a później latała jeszcze bardziej niż starszy brat.
Aha… jeszcze jeden drobny szczegół…łączenie tego wszystkiego z funkcjami, które pełnię w lokalnym samorządzie. Bo chociaż od pracy zawodowej miałem urlop, to od zadań, które stały przede mną jako Radnym Rady Miejskiej i Przewodniczącym Samorządu Mieszkańców, urlopu nie było.
A dlaczego przygoda?
Przecież całe rodzicielstwo to jedna wielka przygoda. 10 miesięcy spędzonych z Anielką i Witkiem to czas poświęcony na tworzenie więzi i budowanie silnej relacji z dziećmi. Pierwsze wspólnie przeczytane książki, wspólne zabawy, wspólne szykowanie posiłków. Ogromniasta (jak mawia Witek) liczba uśmiechów i przytulasów. Setki wspólnie przebytych kilometrów w wózku, chuście, nosidle czy na barana. Bycie cały czas przy dzieciach i towarzyszenie im w najważniejszych momentach. Pierwsze kroki, pierwszy ząb czy pierwsze siniaki.
Nie każdego dnia było kolorowo i wesoło. Często musiałem wzbić się na wyżyny własnej cierpliwości, ponieważ jak to z dwulatkiem bywa Witek momentami bardzo uparcie i stanowczo próbował postawić na swoim. Na szczęście dzięki temu jak wiele czasu spędzaliśmy razem nauczyłem się jak z nim rozmawiać i postępować. Jak szybko pomóc mu zapanować nad jego złością, czy poradzić sobie ze smutkiem.
Dziś mam pewność, że ten czas urlopu rodzicielskiego był potrzebny całej naszej rodzinie, ponieważ pokazał że jesteśmy drużyną, która wspiera się i dba o siebie na co dzień. Bycie tatą to ogromna duma oraz radość i wspaniała misja. A przebywanie z dzieciakami na urlopie rodzicielskim pozwala poczuć się jeszcze bardziej wyjątkowo.
Urlop rodzicielski to również czas obecności w elitarnym klubie 1% ojców, którzy zdecydowali się na podzielenie urlopu i zostanie w domu z dziećmi. I to jest prawdziwy dramat. Panowie jeśli tylko macie taką możliwość, to dzielcie się urlopem ze swoimi żonami/partnerkami/dziewczynami. Takie działanie leży nie tylko w interesie naszych rodzin i tego jakie w przyszłości będą nasze dzieci. Leży to też w interesie państwa, więc również nas wszystkich i może za jakiś czas przyczyni się do walki z kryzysem demograficznym i gospodarczym. W byciu tatą nie chodzi o bycie „drugą mamą”. Świadome ojcostwo oraz mocne angażowanie się w relacje z dziećmi, pozwoli na przekazywanie pozytywnych wzorców.
Czas urlopu rodzicielskiego to również okres poświęcony na budowanie partnerskiej równowagi w małżeństwie. Rodzina jest wartością najwyższe rangi, ale bez sprawiedliwego podziału obowiązków wynikających z posiadania dzieci i domu nie zbudujemy silnych rodzin, które przełożą się na silne wspólnoty, w których na co dzień żyjemy. Przejęcie, przynajmniej części, urlopu rodzicielskiego przez tatę może być też wyrazem podziękowania dla naszej kobiety, dzięki której możemy w pełni realizować się jako mężczyźni pełniąc rolę męża i ojca.
Przeczytaj też naszą pierwszą rozmowę z Wojciechem Zawadą – „Tata samorządowiec na urlopie rodzicielskim”