Było ryzyko, ale skończyło się dobrze
Co zrobić, by rodzice częściej dzielili się urlopem macierzyńskim i rodzicielskim? Mówić o tym! Edukować! Przekonywać! Pokazywać przykłady! I właśnie o to chodzi w naszym cyklu. Dziś rodzina Pająków.
Chcemy, by opieka nad dzieckiem była wspólnym obowiązkiem. To rozwiązanie win-win. Matka dziecka szybciej może wrócić do pracy. Jest odciążona. A tata dziecka nawiązuje z maluchem wyjątkową wieź, której nie da się stworzyć tylko wieczorną kąpielą i weekendowymi spacerami. Zyskuje też związek i cała rodzina. Serio!
Skąd to wiemy? Ponieważ rozmawiamy z rodzicami, którzy już podzielili się urlopami. Dziś kolejna taka rodzina!
Trzy powody, każdy bardzo ważny
Wojtek Pająk ma 33 lata. Dominika Elias – Pająk tyle samo. Są też bliźniaki: Michał i Jakub. Urodzili się we wrześniu 2020 r. I to oni są sprawcami całego, pięknego „zamieszania”!
Jak Dominika i Wojtek podzielili się urlopem? – Z powodu bliźniaków przysługiwał nam dłuższy urlop, tzn. 31 tygodni macierzyńskiego plus 34 rodzicielskiego. Żona wykorzystała cały urlop macierzyński, a ja 25 tygodni rodzicielskiego. Ostatnich dziewięciu tygodni nie wykorzystaliśmy, bo wróciłem już do pracy – opowiada Wojtek.
Z czego wynikał akurat podział? Pierwszym powodem była praca Dominiki. Prowadziła wtedy działalność gospodarczą i z głównym kontraktorem umówiła się tak, że wróci do pracy szybciej niż po roku. Ona sama też chciała wrócić szybciej niż po 65 tygodniach.
Drugim powodem była rehabilitacja chłopców, a także ich zwiększająca się waga. Mama chłopców jest drobną osobą, a maluchy trzy razy w tygodniu jeździły na rehabilitację. A z bliźniakami naprawdę przy każdym wyjściu (zwłaszcza gdy to mieszkanie w bloku z kilkoma schodami do pokonania) potrzebne są dwie dorosłe osoby.
– Ostatnim, ale nie najmniej ważnym powodem, była moja chęć zostania z synami. Uznałem, że taka okazja może się nie powtórzyć, a chwila oddechu od pracy mi nie zaszkodzi. Ostatecznie uważam, że czas mojego urlopu był najbardziej wartościowym czasem w moim życiu – mówi nam Wojtek.
Było ryzyko, ale skończyło się dobrze
– Na początku nie mieliśmy tego tak podzielonego, że ja na pewno wezmę urlop, bo uznaliśmy, że zobaczymy w jakim stanie będą chłopcy i jak obciążająca będzie opieka nad nimi. Zastanawialiśmy się nad opcją niani na pełen etat. Byłem też w takiej sytuacji, że gdybym wziął urlop rodzicielski, to w czasie jego trwania kończyła mi się umowa o pracę. Obawiałem się, że zostanę z prawem do świadczeń, ale bez pracy. Ostatecznie jednak zaryzykowaliśmy i opłaciło się, bo dostałem nową umowę jeszcze przed startem urlopu rodzicielskiego – opowiada Wojtek.
Podczas dzielonej opieki wypracowali własny, unikalny plan dnia i system zmiennego wypoczynku!
Jak to wyglądało?
– Na początku mojej części urlopu chłopcy pili mleko mamy przed spaniem, rano przed jej wyjściem do pracy i po jej powrocie, jednak po około miesiącu zrezygnowali z piersi. Akurat przypadał czas rozszerzania diety, więc próbowaliśmy różnych rzeczy i synowie nie narzekali – śmieje się tata malców.
Przyznaje, że… lubił dni z rehabilitacją. Zaczynała się o 7.30, wiec trzeba było wstać przed 6.00, ale to układało później cały dzień. – Po rehabilitacji wracaliśmy do domu około 8.40-8.50, jedliśmy śniadanie, chwile się bawiliśmy i szliśmy na spacer w okolicy 11.00. Po spacerze 13.00-14.00 był obiad, później zabawa do podwieczorku, o 15.30 jakiś kisiel/owoce/mus, a potem już przychodziła Dominika. W czasie mojego urlopu udawało nam się uprawiać sport, bo wówczas mogłem np. iść pobiegać. Raz w tygodniu mieliśmy wizytę jednej babci na kilka godzin, kiedy mogłem zrobić coś dla siebie, a w inny dzień jeździłem do swoich rodziców na pół dnia, więc też była jakaś chwila oddechu – opowiada.
Wieczorami codziennie kąpali dzieci, po czym on kładł się z nimi spać, a żona spała w pokoju obok. W weekend zamieniali się, by tata też mógł odespać.
Na wszelki wypadek woleli dopytać
O tym, że mogą podzielić się urlopami, po prostu wiedzieli („Interesujemy się życiem. Odkąd pamiętam, to wiedzieliśmy, że jest taka możliwość. To tak jakby zapytać skąd wiesz, że jest naliczany VAT, bo ponoć sporo Polaków nie wie”).
Pomogła też wiedza Dominiki. Jest prawnikiem, więc wzięła siebie zapoznanie się z przepisami i ogarnięcie tematu od strony formalnej. – Potwierdzaliśmy to jednak zazwyczaj dwa, trzy razy z ZUS-em, zadając im pytania zarówno telefonicznie, jak i mailowo z obydwu kont, aby mieć w razie czego podstawę do domagania się tego, co nam się należy – opowiadają z uśmiechem.
A jak rodzina i znajomi zareagowali na decyzję o podziale urlopu?
– Większość pozytywnie, jedynie moja mama i babcia Dominiki były przerażone tym, czy sobie nie poradzę. Po kilku tygodniach moja mama stwierdziła jednak, że radzę sobie super i nie wie, jak Dominika by sobie z nimi radziła, bo jest tak ciężko pod względem fizycznym. Poza tym to może jeden kolega zapytał mnie, czy mi się to nie nudzi i po co to robię. Większość znajomych kobiet zareagowało podziwem. Po powrocie do pracy Dominiki to ona spotkała się w sumie z dużym zdziwieniem, że wróciła do pracy tak wcześnie, a ja przejąłem opiekę nad dziećmi – wspomina Wojtek.
Jego zdaniem wiele zależy od współpracy pomiędzy rodzicami. – Ojcowie powinni się od początku zajmować dziećmi na równi z mamami, przez co nie będą odczuwać strachu przed nowymi obowiązkami, a dzieci nie będą się czuć nieswojo sam na sam z tatą. W mojej pracy koleżanki opowiadały, że jak ich mąż zostaje z dzieckiem na 2-3 godziny, to potem potrzebuje kolejne tyle samotności na regenerację. U nas nigdy nic takiego nie miało miejsca – słyszymy od Wojtka,
Dwa największe problemy
A jak przekonać do takiego podziału innych ojców? Jego zdaniem są dwa, największe problemy do pokonania. – Największymi hamulcami do dzielenia się urlopem są dwie rzeczy: kwestia finansowa (facet zwykle zarabia więcej, a często dzieję się tak, bo kobieta może „uciec” na macierzyński), a także przekonanie, że kobieta zaopiekuje się dzieckiem lepiej, bo ma tzw. „instynkt macierzyński” (cokolwiek to znaczy). Myślę, że jeśli jako społeczeństwo pokonamy oba problemy, wówczas urlop rodzicielski wśród ojców stanie się bardziej popularny – mówi nam tata Michała i Kuby.
Liczy też na to, że wprowadzenie do polskiego ustawodawstwa dyrektywy unijnej work-life balance, według której 2 miesiące urlopu rodzicielskiego muszą być wykorzystane przez ojców (w przeciwnym razie bezpowrotnie przepadną) będzie krokiem milowym do wzrostu popularności tego rozwiązania.
„Dziewczyny w połogu biegają po salach sądowych”
A jak podział urlopu z perspektywy ocenia mama bliźniaków? Dominika mówi nam, że realia są nieubłagane. „Dłuższy urlop to dłuższa przerwa na rynku pracy i trudniejszy powrót”. – W moim zawodzie kobiety rzadko kiedy robią sobie roczną przerwę; nawet kilka miesięcy odcięcia od pracy postrzegane jest jako luksus. Prawniczki zwykle są bardzo ambitne i chcąc konkurować z mężczyznami, nie mogą sobie pozwolić na wypadnięcie z obiegu. To często doprowadza do kuriozalnych sytuacji, w których dziewczyny w połogu biegają po salach sądowych. Stają na głowie, żeby nie zostać z tyłu za swoimi kolegami po fachu, ale niestety póki mężczyźni nie zaangażują się bardziej w opiekę nad dziećmi, póty ta walka nie będzie równa. Kobiety bowiem zawsze będą „zmuszone” okupić to większym wysiłkiem – celnie zauważa.
Podkreśla jednak, że nie można dać się zwariować i że cieszy się, że mogła pierwsze pół roku poświęcić wyłącznie dzieciom, bez myślenia o pracy. – Jednocześnie jednak nie wyobrażam sobie, bym mogła zostać w domu na rok lub dłużej. Nawet w ciąży pracowałam prawie do samego rozwiązania. Dzięki temu moja kariera nie ucierpiała, a wręcz po powrocie nabrała tempa. Myślę, że z dłuższą przerwą byłoby to znacznie trudniejsze, o ile w ogóle osiągalne – dodaje Dominika.
Przeczytaj też historie innych par: „Nikt z bliskich się nie dziwił”, „Złe dobrego początki”, „Rodzina była niezadowolona”
Projekt jest realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele-Fundusz Krajowy, finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG
Więcej o projekcie TU