Trudne pytania, proste odpowiedzi
Po co mężczyzna ma iść na urlop rodzicielski? Bo został rodzicem. Dzieci czy kariera? Jedno i drugie!
Bliski naszemu sercu temat – podział urlopów rodzicielskich, pojawił się w przestrzeni publicznej za sprawą świetnej kampanii zainicjowanej przez Philip Morris w Polsce. Akcja towarzyszy wprowadzeniu przez pracodawcę nowych świadczeń dla swoich pracowników, które mają ułatwić godzenie życia prywatnego i zawodowego.
W ramach programu Happy Parents firma oferuje tatom, którzy zdecydują się skorzystać z urlopu rodzicielskiego, dopłatę do 100 proc. wynagrodzenia przez pełnych osiem tygodni pobytu z dzieckiem. Oboje rodzice powracający do pracy po dłużeszym urlopie rodzicielskim (minimum 6 miesięcy), mogą przez pierwszy miesiąc pracować na pół etatu, zachowując prawo do pełnego wynagrodzenia.
To bardzo ważna kampania. Po pierwsze odważna i autentyczna. Nazywa po imieniu potrzeby rodziców, o których wielu z nas nie chce mówić na głos w obawie przed krytyką otoczenia za wyłamywanie się z przypisanej nam kulturowo roli społecznej. Wiele mam chce łączyć macierzyństwo z rozwojem zawodowym, ale ich postawa często spotyka się z nieprzylnością otoczenia. „Karierowiczka”, „miejsce mamy jest przy dziecku”, „przestałaś tak szybko karmić piersią?” – takie komentarze i pytania królują na formach społecznościowych, mamy słyszą je od swoich koleżanek, własnych mam czy innych członków rodziny. Z badania dotyczącego woman shamingu, czyli trendu zawstydzania i krytyki kobiet (maj 2020, Alicja Wysocka Świtała& Marta Bierca), wynika, że aż 70% kobiet wskazuje macierzyństwo i wychowywanie dzieci jako obszary, w których najczęściej jest oceniana. Kampania Happy Parents prowadzona przez Philip Morris w Polsce, która pokazuje, że godzenie tych dwóch obszarów nie stoi ze sobą w sprzeczności, to ważny krok w normalizowaniu zjawiska równości płci w sferze społeczno-obyczajowej.
Czy mężczyźni, którzy decydują się na urlop rodzicielski też stają się obiektem negatywnych uwag? „Ty idziesz na rodzicielski – to już wiadomo, kto u Was w domu więcej zarabia!” – to jeden z częstszych komentarzy pod adresem ojców, którzy zdecydowali się skorzystać z możliwości budowania więzi ze swoimi dziećmi od pierwszych miesięcy ich życia. W większości przypadków kompletnie nietrafiony, ale pokazujący, jak mocno w naszym społeczeństwie zakorzenione są stereotypy uniemożliwiające nam dostrzeżenie, że świat się zmienia, społeczeństwo się zmienia, możliwości i potrzeby ludzi się zmieniają i zmieniają się życiowe priorytety.
Warto w życiu czasem wyciągnąć kotwicę, która trzyma nas w jednym miejscu – może dobrze znanym, ale czy nadal najlepiej odpowiadającym dzisiejszym realiom i naszym potrzebom?
Liczę, że kampania skłoni do refleksji wielu rodziców i innych pracodawców. Warto być częścią tej zmiany kulturowej i ją kształtować. Potrzebujemy jak najwięcej przykładów z życia, które pokazują, że partnerstwo i równouprawnienie sprawdzają się w naszej rzeczywistości. Najważniejsze to skończyć z hipokryzją („jestem za równouprawnieniem, partnerstwem, ale…”) i udawaniem, że temat nie istnieje.
Nawet jeśli nie dotyczy całego społeczeństwa, a 58% rodziców, którzy już dziś deklarują, że preferują partnerski model rodziny (badanie CBOS, grudzień 2020), to jest to ponad połowa polskiego społeczeństwa.
Warto tworzyć rozwiązania sprzyjające temu, aby mamy i tatowie mogli realizować się w roli rodziców, nie musząc rezygnować z rozwoju zawodowego. Ważne, abyśmy jak najszybciej przeszli od deklaracji do działań. Za to cenię działania Philip Morris International, bo program Happy Parents daje rodzicom konkretne narzędzia, aby mogli być równi w pracy i w domu.
Zobacz także:
Dobre praktyki: dofinansowanie do urlopów rodzicielskich dla ojców
Sposoby na korzystanie z urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego